Aktualności

Andrzej Huszcza wierzy w utrzymanie

Trzeba wszystko wygrać – mówi Legenda Falubazu Zielona Góra Andrzej Huszcza przed decydującymi dla drużyny rozstrzygnięciami. Już w niedzielę nasza drużyna jedzie do Grudziądza, 26 sierpnia na własnym torze zmierzymy się z drużyną z Tarnowa.

Pamięta pan sezon, kiedy Falubaz był tak blisko spadku?
Pamiętam. To był 1990 rok. Jechaliśmy do Rzeszowa na ostatni mecz ligowy i musieliśmy wysoko zwyciężyć, bo u siebie przegraliśmy. 12 punktów – tyloma trzeba było wygrać, by utrzymać drużynę w lidze. Teoretycznie to było niemożliwe. Cały sezon mieliśmy skichany, nic nam nie pasowało. Ale przed meczem w Rzeszowie nasz mechanik śp. Tadeusz Tumiłowicz tak wszystko poprzekładał, pozmieniał w motocyklach, że wygraliśmy 14 albo 16 punktami. Pięknie było! Wielka radość! Sezon później – w 1991 roku – pojawił się Zbigniew Morawski i żużel w Zielonej Górze całkowicie zmienił oblicze. To było po prostu niewiarygodne – koncerty gwiazd na meczach, akrobacje Magic Girls. Początek lat 90., wszystkiego wtedy brakowało, a nasz klub wszedł w nowy sezon z wielką pompą i zakończył go Drużynowym Mistrzostwem Polski.

Jak pan ocenia aktualną formę zawodników?
Mateusz Tonder zasuwa w młodzieżówkach i mam nadzieję przełoży te wyniki na ligę. Mateuszowi na wiosnę w ogóle nie szło, ale teraz nie może odpuścić, wiadomo, ile w każdym meczu zależy od juniorów. Patryk bardzo mi się podobał na IMME w Gdańsku. Ma starty, wychwycił tam wszystkich rywali. Widać, że w teamie długo szukali rozwiązań sprzętowych i w końcu sukces. Protas też w Lesznie na finale IMP był bardzo blisko podium, w Szwecji to dzięki niemu Indianerna Kumla zapewniła sobie zwycięstwo. Cieszą też wyniki Michaela Jepsena Jensena, Jacoba Thorssella, no i liczymy bardzo na Grzesia Zengotę.

Rusza sprzedaż biletów na mecz z Grupą Azoty Unią Tarnów