Aktualności

Miedziowa Pigułka | W piątek mecz z Jagiellonią Białystok

W kolejnej Miedziowej Pigułce KGHM Zagłębie zaprasza na piątkowy mecz w Lubinie z Jagielonią Białystok. Przeczytacie także wywiad z Łukaszem Soszyńskim, wychowankiem Zagłębia, 

Do trzech razy sztuka! | Zapowiedź spotkania #ZAGJAG

Po przegranej w Zabrzu wracamy w nienajlepszych humorach do Lubina, żeby przygotowywać się do kolejnego spotkania. W trzeciej kolejce PKO Ekstraklasy zmierzymy się z Jagiellonią Białystok. Mecz, który zostanie rozegrany na stadionie przy Skłodowskiej-Curie będzie walką dwóch zranionych drużyn. W drugiej kolejce obie ekipy zaprezentowały się mizernie. Przegrały swoje spotkania wynikiem 0:1 i ostatnie czego chcą, to kolejna strata punktów.

Po pierwszej kolejce mogło się wydawać, że zespół z Białegostoku będzie jak rozpędzony odrzutowiec mknący po niebie od miasta do miasta, pozostawiając za sobą tylko smugę dymu. Te wszystkie wnioski poszły na pewno o krok za daleko, zważając na porażkę z beniaminkiem, Rakowem Częstochowa. Ireneusz Mamrot ma tydzień na wyszukanie przyczyn, które po wyeliminowaniu pozwolą znów zabłyszczeć na krajowym podwórku. Natomiast w Lubinie dalej czekamy na pierwsze zwycięstwo w lidze i tak jak w przypadku niektórych drużyn, ciśnienie tego pierwszego zwycięstwa powoli rośnie.

W KGHM Zagłębiu przed meczem z Jagiellonią czuć nieco większy respekt. Trzecia kolejka i napotykamy na drużynę, która jest niemałą marką. Spoglądając w kadrę, to Jagiellonia będzie dotychczasowo najsilniejszym rywalem, ale jak to mówią, nazwiska nie grają. Nie dalej jak kilka dni temu beniaminek dobrze pokazał gdzie uderzyć, aby zneutralizować atuty ,,Dumy Podlasia”. Dominacja w środku pola i nieustanna walka Brown Forbesa z środkowymi obrońcami przyniosła założony przez Marka Papszuna rezultat.

Minione rozgrywki chyba rozczarowały włodarzy ,,Jagi”. Piąte miejsce to nie była lokata, której oczekiwano od trenera Ireneusza Mamrota, który w ostatnich sezonach świetnie prowadził zespół. Stoper, Ivan Runje powiedział dla „Przeglądu Sportowego”, że niskie loty Jagielloni są podyktowane m.in. utratą znaczących graczy takich jak, Świderski, Frankowski czy Sheridan. W zamian za wyniki poniżej oczekiwań trener dostał wsparcie nie tylko w postaci ciepłych słów. Znalazły się też pieniądze w budżecie na ofensywnych graczy. Przed wydaniem monet ze skarbca, nie oglądano ich z dwóch stron. Pierwsze wzmocnienie przyszło z rodzimej ligi i był to Juan Camara, który tego lata przebierał w ofertach pracy po spadku Miedzi Legnica. Później kadrę powiększono o Tomáša Přikryla i Ognjena Mudrinskiego. Ten drugi gracz jest napastnikiem i przyszedł z serbskiej ligi, która według współczynników UEFA jest lepsza od naszej o osiem pozycji. Ubiegły sezon był dla nowego nabytku ,,Jagi” przełomowy. Ognjen reprezentował FK Čukarički. Jest to klub, który w głównej mierze dzięki niemu zajął czwarte miejsce, dające udział w eliminacjach do Ligi Europy. Strzelił 18 bramek i dołożył pięć asyst. Nikt w tej drużynie nie był bardziej skuteczny niż on. Na pewno w jakimś stopniu będzie można porównywać go do Roka Sirka, bo oboje przychodzą do Ekstraklasy jako najlepsi strzelcy swoich drużyn. Dla napastnika nie ma lepszej promocji niż wysoki poziom skuteczności. Jedyne do czego można się przyczepić i to co nie współgra przy transferze do Polski, Jagiellonia pozyskała Mudrinskiego za niemałe pieniądze, bo wyłożono za niego 600 tysięcy euro. Ale też i próżno się dziwić, że trafił do Jagielloni. Gdyby miał taką powtarzalność od kilku sezonów, dziś to nazwisko moglibyśmy kojarzyć z gry dla zachodniego klubu. Ryzyko wydanych pieniędzy może się opłacić, bo jeśli Ognjen dobrze zaadoptuje się w nowym środowisku, kto wie czy nie pojawi się oferta pozwalająca Jagielloni zarobić na napastniku.

Mudrinski to zawodnik, który też nie jest kontuzjogenny. W ostatnich latach miał tylko jeden poważny uraz, który wykluczył go z gry na pół roku. Jak widać pozbierał się i po kontuzji już chyba nic nie zostało, bo zaliczył najlepszy sezon, strzelając mnóstwo bramek. Wszystkie te ofensywne transfery na pewno zostały podyktowane tym, że zimą Karol Świderski odszedł do PAOK-u Saloniki i Arvydas Novikovas przeniósł się do stolicy, żeby reprezentować Legię. Trzeba było załatać dziurę po obu skutecznych graczach. Nie zadbano w letnim oknie o defensywę, ale nie ma co się dziwić, bo nikt znaczący nie ubył z tej formacji. Trenerzy musieli być zadowoleni z postawy swoich obrońców i nie zwiększali rywalizacji. Odszedł tylko Jonatan Straus, ale raczej dla większości z nas jest to anonimowe nazwisko, które w żaden sposób nie odznaczyło się w pomeczowych gazetach.

Każdy w Lubinie liczy, że mecz z Jagiellonią będzie tym wygranym. Kadrowo wszystko już wygląda dobrze. Pawłowski i Slisz, borykający się ze swoimi urazami, już powrócili do zespołu i bez wątpienia są wartością dodaną dla drużyny. Co więcej, każdy dzień bardziej przybliża do składu Sirka i Živca, którzy chłoną filozofię gry KGHM Zagłębia Lubin. Mają już za sobą debiut, ale na pewno pragną odgrywać większe role, niż krótkie epizody. Dobrze jest też widzieć tych, którzy są powtarzalni. Czas działa wszystkim działa na korzyść.

Dla wielu graczy będzie to też także sentymentalny pojedynek. Tosik, Tuszyński, staną naprzeciwko swojemu byłemu klubowi. Szczególnie naszemu napastnikowi, pobyt w Jagielloni zapisał się w pamięci. To wtedy zaliczył swój jeden z najlepszych sezonów. Michał Probierz wyciągnął z napastnika, co było w nim najlepsze. Wszystko to sprawiło, że ,,Tuszek” strzelił 15 bramek i swoją grą zwrócił uwagę tureckiego klubu, Çaykur Rizespor. Ale na boisku sentymentów nie będzie. Nikt nie będzie patrzył na stare zasługi. Tym bardziej, że rany zadane przez ,,Jagę” w ubiegłym sezonie są jeszcze świeże i tylko zwycięstwo może podziałać jak dobry antybiotyk.

Na przestrzeni ostatnich dwóch lat w pojedynkach bezpośrednich jest remis. Każda z drużyn wygrała po trzy spotkania. Dodatkowo Jagiellonia ma ostatnio wyrównany stan przy meczach na Skłodowskiej-Curie. W czterech meczach odnieśli dwie wygrane i dwie porażki. Ciekawe jest też to, kiedy ostatni raz padł remis. Miało to miejsce 29 września 2013 roku. Wtedy jeszcze Jakub Tosik występował na prawej obronie Jagielloni Białystok. Miedziowe serca chciałyby, żeby powtórzył się ostatni wyjazdowy wynik, gdzie KGHM Zagłębie Lubin pokonało Jagiellonię 4:0. STS z lekką przewagą wskazuje na Jagiellonie wystawiając jej kurs 2.72. Po piątkowej porażce bukmacherzy mniej wierzą w sukces KGHM Zagłębia Lubin podnosząc kurs do 2.75. Wzrosły także przewidywania, co do remisu, bo za każdą postawioną złotówkę można pomnożyć 3.30 razy. Najwięcej bramek Zagłębie strzeliło Jagielloni 16 lat temu. Wtedy zwyciężyliśmy 5:2, natomiast ,,Duma Podlasia” ostatni raz pokaźnie wygrała na wyjeździe w 2017 roku, notując wynik 4:3.


Łukasz Soszyński: Najważniejsze dla mnie jest dobro drużyny

Łukasz Soszyński, wychowanek KGHM Zagłębia Lubin, w tym sezonie został włączony do pierwszej drużyny. Były kapitan drużyny rezerw jeszcze nie zaliczył oficjalnego debiutu w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale jak sam twierdzi, robi wszystko, by jego szansa nadeszła jak najszybciej. 

Jak Twoim zdaniem wypadła inauguracja z Cracovią? Pomimo tego, że nie grałeś, to masz chyba jakieś własne przemyślenia dotyczące przebiegu meczu.
- Na pewno chcieliśmy wygrać to spotkanie, żeby dobrze zacząć ten sezon. Nie udało się, ale jak to się mówi, punkt zdobyty to punkt dodany. Trzeba to szanować. Do każdego meczu przygotowujemy się najlepiej jak potrafimy.

Czego Twoim zdaniem zabrakło, żeby zdobyć pełną pulę z Cracovią?
- Było kilka niedociągnięć, ale już staramy się o tym zapomnieć. Mieliśmy analizę, staramy się wyciągnąć wnioski i mam nadzieję, że w kolejnych meczach będzie jeszcze lepiej.

Czy trener zwracał na coś szczególnie uwagę?
- Tak, jak wspomniałem wcześniej, mieliśmy już analizę i zakończyliśmy już ten temat. Staramy się patrzeć na każdy mecz wielowymiarowo i tuż po, zwracać uwagę na każdy detal. Myślę, że udało się opracować wszystko – zarówno to co było dobre jak i złe.

Całe spotkanie obejrzałeś z pozycji rezerwowego, jest żal, że nie udało się złapać tych minut nawet w końcówce?
- Na pewno trochę o tym myślałem, ale najważniejsze dla mnie jest dobro drużyny. Jeżeli trener postanowił, że to jeszcze nie jest ten moment, to po prostu nie pozostaje mi nic innego, jak ciężko pracować i czekać na swoją szansę w przyszłości. 

W pierwszej kolejce było kilka ciekawych spotkań jak i zaskakujących wyników. Śledziłeś pierwszą serię?  
- Tak, oglądałem mecze innych drużyn. Chyba nawet nie było spotkania, które pominąłem. Każdy z nas tęsknił za PKO Ekstraklasą i w szatni nigdy nie brakuje tematów o grze innych drużyn. 

Są już jacyś kandydaci, których widzisz wysoko w tabeli?
- Nie, myślę, że za szybko jeszcze na wyciąganie wniosków. Na pewno było kilka ciekawych występów drużyn, takich jak Jagiellonia czy Pogoń. Te ekipy zagrały naprawdę dobre spotkanie. Ale tak jak mówiłem, to nadal jest zbyt wcześnie na jakąś większą analizę kto w ogólnym rozrachunku będzie wysoko. 

Skoro już wywołałeś Jagiellonię do tablicy, to drużyna, która przed sezonem mocno wzmocniła się w ofensywie. Przeciwko komu gra się ciężej – drużynie, z którą można iść na wymianę ciosów, czy łatwiej dominować przez całe spotkanie, licząc na błąd rywala?
- Szczerze? Grałem już z wieloma rywalami i nie jest to dla mnie tak istotne. Tyle różnych scenariuszy przeżyłem, że nie ważne kto stanie naprzeciwko nas, trzeba będzie sobie z tym radzić. Wiadomo, że dla kibica pierwsza opcja jest bardzo widowiskowa. My także chcemy dawać naszym fanom jak najwięcej radości, ale tak naprawdę, nikt do końca nie wie jak potoczy się spotkanie. 

Wróćmy do tematu naszego klubu. Co Cię najbardziej zaskoczyło w pierwszym zespole „Miedziowych”?
- Jest wiele innych rzeczy niż w zespole rezerw. Mam wiele pozytywnych wrażeń z tego, co mnie tutaj spotyka. Nieważne czy jest to trening, sparing, czy teraz mecze ligowe. Na każdym kroku widać ogromny profesjonalizm i skupienie. Mogę nauczyć  się wiele od doświadczonych zawodników i rozwinąć pod różnym kątem.

Coś szczególnie Ci się spodobało, coś czego nie było w Twoim dotychczasowym piłkarskim życiu?
- Na pewno fajna jest cała meczowa otoczka. Wiadomo, mecze w trzeciej lidze nie mają aż takiego rozgłosu, jak w PKO Ekstraklasie. Jest to przeskok i taka sprawa jest czymś pozytywnym. Sądzę, że każdy chłopak z KGHM Zagłębia chciałby to przeżyć na własnej skórze.

Skupmy się też na tej drugiej stronie, o której nie każdy chcę się wypowiadać. Pomyślałeś przez chwile, że jednak pierwsza drużyna to jeszcze nie te progi?
- Nie, nawet przez chwilę. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Rozwijam się i z chłopakami mam dobry kontakt. Widzę tutaj same pozytywy i cały czas patrzę w przyszłość optymistycznie. 

W trzeciej lidze byłeś kapitanem. Czujesz, że brakuje Ci takiego pierwiastka bycia liderem w szatni?
- Nie, trzeba znać swoje miejsce w szeregu. Jednak pomimo braku opaski na ręce takie rzeczy zostają w tobie. Cały czas podpowiadam chłopakom na boisku. Na tyle, na ile mogę, to pomagam. To, że przestałem być kapitanem, nie oznacza, że moja mentalność się zmieniła.

Jak już jesteśmy przy liderach. Jaka jest grupa, która przewodzi w szatni?
- Na pewno są to starsi zawodnicy, między innymi ,,Fori”, ,,Tosiu” i oczywiście kapitan Lubomir Guldan. Ogólnie, też ci najstarsi, to są ludzie od których można się wiele nauczyć, ale też pozytywnie podchodzą do nas, młodych. Są otwarci, chętnie nas wspierają. To jest duży plus tej szatni. 

A jest ktoś, kto Ci najbardziej pomaga?
- Nie, cała szatnia ze sobą świetnie współgra. Kogo tylko nie poproszę o pomoc, to spotykam się z życzliwością. Nikt nie chce kłaść komuś kłód pod nogi. 

Jakie są teraz perspektywy dla Łukasza Soszyńskiego?
- Na pewno dalej będę robił swoje. Czy to na treningu, czy poza nim ciężko pracuje, próbuje rozwijać swoje umiejętności, które w przyszłości pomogą mi stać się lepszym piłkarzem. Mam nadzieję, że to wszystko zaprocentuje i trener postawi na mnie i dostanę swoją szansę. 

Postawa trenerów jest bardzo ważna w tej całej układance. Jest jakiś aspekt gry, który starają się poprawić trenerzy, coś na co nie zwracano uwagi gdy grałeś w trzeciej lidze?
- Zawsze jest coś, co można poprawić. Nieważne czy grasz w trzeciej lidze czy Ekstraklasie. W KGHM Zagłębiu trenerzy są ze sobą w stałym kontakcie, że już na poziomie trzeciej ligi zwracano mi uwagę na aspekty, które muszę poprawić. Drużyna rezerw nie jest osobnym tworem, który jest traktowany po macoszemu i to jest właśnie najlepsze w tym wszystkim. Już wcześniej wiesz nad czym musisz pracować i przykładć do tego wielką uwagę, żeby być lepszym zawodnikiem. 

Myślisz, że pobyt w pierwszej drużynie otwiera Ci drzwi do młodzieżowej kadry?
- Pewnie i tak jest, ale nie myślę o tym. Skupiam się na tym co jest w klubie. Jeśli tutaj będę reprezentował odpowiedni poziom, to powołanie do młodzieżowej reprezentacji będzie miłym dodatkiem. Przecież nikt mi nie przyśle powołania z racji tego, że włączono mnie do pierwszej drużyny KGHM Zagłębia Lubin. Wszystko musi zostać poparte ciężką pracą.