Aktualności

Nie tracę czasu i dbam o swoją formę

W Polsce trwa pierwszy tydzień kwarantanny zagranicznych żużlowców. Martin Vaculik przebywa aktualnie w podzielonogórskim Wilkanowie, gdzie wspólnie ze swoimi mechanikami szykuje się do pierwszych treningów.

Mieszkam w bardzo fajnym domu. Wraz z moimi mechanikami dysponujemy znakomitymi warunkami. Dom jest na tyle duży, że nie tylko każdy z nas ma swój pokój, ale są też pomieszczenia, w których ulokowaliśmy trenażer do roweru czy stół do ping-ponga. Kiedy świeci słońce, możemy poprzebywać w ogródku i się zrelaksować. Posiadamy cały wachlarz możliwości i nie możemy na nic narzekać, zwłaszcza na nudę - powiedział Martin Vaculik w rozmowie z portalem po-bandzie.com.pl

Nie tracę czasu i dbam o swoją formę. Jak już wspominałem, mogę ćwiczyć na rowerze dzięki specjalnym urządzeniom, także tenis stołowy wymaga pewnego wysiłku i jest formą treningu. Na pewno łatwiej spędzić czas w towarzystwie, które zapewniają mi Denis i Jakub. Oni także muszą odbywać kwarantannę, którą skończymy dopiero po czternastu dniach. Kilka razy byli u mnie policjanci, żeby sprawdzić, czy przepisy kwarantanny nie są naruszane. Chyba każda kwarantanna tak wygląda, więc nie mamy z tym problemu - dodał Słowak.

Przyjazd na kwarantannę do Polski nie był dla Martina łatwą decyzją. Na Słowacji zostawił on żonę oraz dwójkę synów.
Bardzo ciężko było się z nimi pożegnać. Mam małe dzieciaki i decyzja o opuszczeniu ich na tak długi czas nie była prosta. Pojawiło się kilka łez, ale to normalne. Każdy zawodnik czy mechanik, który ma rodzinę, przeszedł to podobnie, a jeśli twierdzi inaczej, to myślę, że nie do końca mówi prawdę. W końcu każdy kocha swoich najbliższych - stwierdzł Vaculik.

Cała rozmowa z Martinem Vaculikiem o kwarantannie TUTAJ