Aktualności

Marek Cieślak: Rower zajął ważne miejsce w moim życiu

25 lat rowerowej przygody. Wszystko przez... kolana

Trener żużlowej reprezentacji kraju i FalubazU Zielona Góra Marek Cieślak najbardziej znany jest z osiągnięć w czarnym sporcie. Ale z pasją jeździ na rowerze, a nawet największa odległość nie robi na nim wrażenia.

To prawda, że jest Pan jednym z pomysłodawców Falubazowego Rajdu Rowerowego?

- Prawda. Jechaliśmy z prezesem Zdzisławem Tymczyszynem i mówię: jakby było nas trochę więcej, byłoby jeszcze lepiej. Falubazowy Rajd Rowerowy to strzał w dziesiątkę, bo w sobotę na starcie przy Wrocławskiej 69 zjawiło się blisko tysiąc osób. Frekwencja bardzo pozytywnie nas zaskoczyła.

Rowery to druga miłość trenera po żużlu?

- Któraś z kolei, jeszcze kilka innych mógłbym wymienić. Zaczęło się od...kontuzjowanych kolan. Lekarze zalecili, żebym wzmocnił mięśnie na rowerze stacjonarnym, jednak wolałem jeździć na takim klasycznym. Kolana się wyleczyły, a rower zajął ważne miejsce w moim życiu. Już jakoś mija 25 lat tej mojej przygody z kolarstwem. Ktoś mnie kiedyś spytał: co ci to daje? No daje mi kopa, lubię to. I mimo swojego wieku, czuję się sprawnym, mocnym fizycznie facetem, a nie jakimś zrzędzącym dziadem.

Jeździ Pan codziennie?

- Jak tylko mogę, ale wszystko zależy od pogody. Pokonuję od 60 do 80 kilometrów dziennie niedaleko domu.

Podczas jazdy myśli trener o żużlu? Analizuje mecze?

- Jeżdżę po pięknych terenach Jury Krakowsko-Częstochowskiej, więc to widoki zajmują wtedy moją uwagę, a nie żużel. Są podjazdy, zjazdy i trzeba być skupionym na drodze, żeby sobie nie nabić guza.

Na jakiej trasie w Zielonej Górze można Pana najczęściej spotkać?

– Tu jeżdżę ze stadionu do Milska i tam wkoło robię sobie pętle.

To prawda, że szykuje się Pan do startu w kolarskich Mistrzostwach Polski?

– Namawia mnie mój kolega, który jest wielokrotnym Mistrzem Polski i wicemistrzem świata w jeździe na czas. Jest trochę starszy ode mnie, ale formę ma znakomitą. Zawodowi kolarze podchodzą do tego sportu bardzo profesjonalnie, dlatego nie mam szans wśród tych gości. Ale kiedyś chętnie sprawdzę swoje możliwości w takich zawodach.

Żużel i kolarstwo mają sporo wspólnych cech?

– Kolarstwo jest wyjątkowo trudną dyscypliną, ponieważ są długie dystanse. Przechodzi się różne kryzysy na trasie, podobnie jak w maratonie. Moje 80 kilometrów traktuję jak zabawę, rekreację, a kolarze pokonują po 200 kilometrów i to jest naprawdę harówa. Byli zawodnicy mówią mi nawet, że nikogo z bliskich, by do uprawiania kolarstwa nie namawiali.

W jaki sposób żużlowcowi przyda się jazda na rowerze? To tylko kwestia budowania kondycji?

– Kolarstwo wyrabia wytrzymałość, siłę. Na rowerze można trenować w różnorodny sposób, można trenować tempówki, podjazdy. W sportach motorowych wielu czołowych zawodników, mistrzów świata, jak np. Tadeusz Błażusiak wybiera kolarstwo jako dodatkową dyscyplinę.

Zimowe jazdy z Jarkiem Hampelem dużo pomogły mu w powrocie do pełni zdrowia?

- Mogły pomóc, tylko to nie jedyna forma przygotowania do powrotu na tor.