Aktualności

Chcemy zbudować stabilny klub ze stałym zespołem

W PGE Ekstralidze trwa gorący okres transferowy, a kluby przygotowują się do kolejnego sezonu ligowego. O tym co dzieje się aktualnie w Stelmecie Falubazie i jaka jest wizja klubu rozmawialiśmy z prezesem ZKŻ SSA - Wojciechem Domagałą.

Panie Prezesie, zaczniemy od pytania, które ostatnio pojawiło się w mediach i dotyczyło aktualnej sytuacji klubu. Czy leci z nami pilot?
Chciałbym uspokoić wszystkich kibiców. W klubie wszystko funkcjonuje w jak najlepszym porządku. Nie działamy chaotycznie, a metodycznie. Opracowaliśmy strategię działania na najbliższy sezon i zapewniam, że działamy zgodnie z planem. Jeśli chodzi o pytanie to łącznie w klubie trzy osoby posiadają licencje pilota. Wspólnie pracujemy dla dobra spółki. 

Niedawno ogłosiliście decyzję o rozwiązaniu kontraktu z Adamem Skórnickim. Jakie były powody tego rozstania?
W tym przypadku rozważaliśmy wszystkie opcje, po to, aby wybrać tą najlepszą dla klubu. Z Adamem współpracowaliśmy przez ostatnie dwa lata. Dwuletni kontrakt dobiegał końca i zdecydowaliśmy, że Adam nie poprowadzi naszej drużyny w kolejnym sezonie. I proszę nie szukać tutaj żadnej sensacji, bo jej po prostu nie ma. Potrzebna była zmiana i pewne odświeżenie pionu sportowego w klubie. Rozstaliśmy się więc z Adamem i zakontraktowaliśmy nowego trenera.

Rozmowy z Piotrem Żyto przebiegły szybko?
Z Piotrem znamy się od dawna. Kiedy pracował w naszym klubie w sezonach 2009 i 2010, ja byłem członkiem Rady Nadzorczej i odpowiadałem za kontakty z zawodnikami zagranicznymi. Można powiedzieć, że nasz kontakt był na stopie przyjacielskiej. Dla mnie kandydatura Piotra była oczywista i naturalna. Złożyliśmy więc propozycję współpracy, która została przyjęta. Same negocjacje trwały dosłownie kilka minut.

Piotr Żyto to także jeden z najbardziej utytułowanych trenerów zielonogórskiej drużyny. Dwa sezony, dwa finały i dwa medale. Złoto i srebro. Z pewnością chciałby Pan, aby te sukcesy wróciły do Zielonej Góry?
Byłbym ostrożny z ferowaniem wyników. Piętnaście lat mojego funkcjonowania w sporcie żużlowym, nauczyło mnie tego, że to sport bardzo nieprzewidywalny. To jest też w żużlu piękne. Daje mi to jednak gwarancję, że powrót Piotra, a wraz z nim ducha sukcesów, zrobi wiele dobrego. To może ułatwić nam drogę w sezonie 2020.

Nieprzewidywalny był także sezon 2019. Awansowaliśmy do fazy play-off, ale do zdobycia medalu trochę nam zabrakło. Ten wynik zakończył się dla nas mimo wszystko sukcesem, czy pozostał pewien niedosyt?
Moja dotychczasowa praca w żużlu nauczyła mnie jednej rzeczy. Dla mnie sukcesem jest już wygranie poszczególnego biegu czy meczu. Naturalnym sukcesem jest dla mnie też awans do fazy play-off. Znamy historię klubów, które zostały zbudowane z wielkich nazwisk, a nie osiągały założonych celów. My w tym roku mieliśmy silną drużynę, udało nam się awansować do fazy play-off i tym samym zrobiliśmy pierwszy krok. Niestety, w finałowej fazie nie udało się nam wywalczyć medalu. Mimo to oceniałbym to jako sukces. Dziś mamy bowiem stabilny klub nie tylko na płaszczyźnie sportowej, ale również organizacyjnej i finansowej.

Pana zdaniem z Duńczykiem udałoby się awansować do finału lub wywalczyć brązowy medal?
Tu znów możemy mówić o nieprzewidywalności sportu żużlowego. Trudno nam dziś przewidzieć, co by się stało, gdyby Nicki był z nami do końca sezonu. To był jednak zawodnik z drugą średnią w drużynie i z pewnością byłoby nam łatwiej. Dziś hipotetycznie możemy mówić, że medal z jakiegoś kruszcu wywalczylibyśmy.  Natomiast teraz jest to zwykłe gdybanie.

Nickiego Pedersena w sezonie 2020 nie będzie w naszej drużynie. Będzie to duża strata dla zespołu?
Nie chciałbym wypowiadać się na temat samej decyzji o rezygnacji z Nickiego Pedersena. Została ona podjęta, kiedy nie byłem jeszcze w zarządzie klubu. O tym decydował poprzedni prezes Adam Goliński. Nie chciałbym więc komentować, ani kwestionować tej decyzji. Ja Nickiego Pedersena znam od 15 lat. To był pierwszy zawodnik, z którym negocjowałem kontrakt między sezonami 2003 i 2004. Od tego czasu pozostajemy w dobrych kontaktach.

Jako tłumacz często brał Pan udział w negocjacjach z zawodnikami zagranicznymi. Jak wyglądały one kiedyś, a jak teraz? Różnice są bardzo duże?
Sama formuła rozmów jest podobna. Wcześniej te negocjacje były z pewnością szybsze i bardziej konkretne. Kiedyś słowo dane podczas negocjacji zdecydowanie bardziej się liczyło. Nie były konieczne dodatkowe zabezpieczenia czy zapisy w umowach. Słowo to było słowo.

Pierwszym zadaniem nowego prezesa klubu było zbudowanie składu na sezon 2020. Udało się zrealizować wszystkie cele?
Tak jak wspomniałem, pierwsze decyzje zapadły już w trakcie sezonu i wtedy rozpoczęło się wstępne konstruowanie składu. Kiedy ja zostałem prezesem zarządu, klub był już zaangażowany w realizację pewnych założeń zawodników zagranicznych. Nam zależało przede wszystkim na tym, aby zbudować drużynę równą i stabilną. Drużynę, która będzie miała w sobie potencjał. Dziś mamy zespół, w którym każdy zawodnik może zastąpić innego zawodnika. Ja bym się wstrzymał z opiniami, że Antonio Lindback nie jest takim zawodnikiem jak Nicki Pedersen. Pamiętajmy, że w Grudziądzu startował on z trudnego drugiego numeru. Tak jak wspomniałem wcześniej, poczekałbym z ferowaniem wyników.

Jaki cel postawiony zostanie przed drużyną?
Uważam, że każdy z zawodników naszej drużyny ma wielkie ambicje. Im nie trzeba stawiać konkretnych celów. Oni w swoich głowach mają poukładane to, co chcą osiągnąć z całą drużyną. Udało nam się skroić prawdziwy zespół. Każdy z nich chce wygrywać, zarówno indywidualnie, jak i drużynowo. Ja im w tym zakresie ufam.

Jak czuł się Pan przejmując rządy w klubie, który doskonale zna od lat?
To dla mnie zaszczyt i duma. Falubaz to nie tylko klub sportowy czy organizacja. To dobro naszego regionu. Składa się na to wiele małych elementów. Zaczynając od sponsorów, kibiców, zawodników, pracowników klubu. Jest to pewna zbiorowość, która pracuje na to dobro. Mając możliwość funkcjonowania w takim klubie, jest to rewelacyjne uczucie.

Funkcję prezesa pełni Pan od dwóch miesięcy, jaki to był dla Pana okres?
Moje zaangażowanie w tym czasie jest delikatnie większe niż dotychczas. Praca w klubie to nie jest dla mnie zupełna nowość. Przy dobrej organizacji, aspekt czasowy nie jest taki dotkliwy. Tak jak powiedziałem, klub to organizacja, a my pracujemy z bardzo dobrym zespołem. Wspólnie z Moniką Zapotoczną idealnie się uzupełniamy w zakresie zarządzania klubem. Mamy duże wsparcie od członków Rady Nadzorczej.  Nie można też zapomnieć o pracownikach oraz innych osobach pracujących dla klubu. Inaczej by to wyglądało, gdybyśmy nie mieli dziś tych poszczególnych elementów. Każdy z nas dokłada swoją cegiełkę. Dział marketingu zajmuje się tym, co dotychczas i zdejmuje z nas cały ciężar pracy związanej z tą dziedziną. Handlowcy opiekują się naszymi sponsorami. Jest cały zespół zajmujący się obsługą toru. Jest dział sportowy z trenerami i mechanikami. Wiele osób działa u nas na zasadzie wolontariatu. Dzięki tym wszystkim elementom w klubie nie ma chaosu i wszystko funkcjonuje tak jak powinno.

Jak widzi Pan zielonogórski klub w najbliższej przyszłości? Jaka jest Pana wizja klubu?
Chcielibyśmy zbudować stabilny klub ze stałym zespołem. Mówię tu zarówno o pracownikach, jak i zawodnikach. Stąd dwuletnia umowa z Antonio oraz trzyletnia z Janem Kvechem. Pamiętajmy też, że Patryk Dudek ma umowę, która jest ważna jeszcze dwa lata. Ta stabilizacja i spokój mają spowodować, że drużyna będzie odpowiednio funkcjonowała i osiągała sukcesy.

Jednym z pomysłów na sezon 2020 jest utworzenie drugiej drużyny. Nie jest tajemnicą, że prowadzicie zaawansowane rozmowy z pilskim zespołem. Jak blisko jesteście ostatecznego dogadania?
Obieramy kierunek, w którym nakłady finansowe na szkolenie młodzieży będą jeszcze większe. Dla mnie naturalną rzeczą jest budowanie zespołu w oparciu o naszych chłopaków. Dążymy do tego, aby kontynuować dotychczasowe działania, jak chociażby dwie drużyny w cyklu DMPJ. Potwierdzam, prowadzimy rozmowy z drużyną z Piły. Są to na chwilę obecną spotkania robocze. Naszym głównym założeniem jest to, aby nasi juniorzy mogli objeżdżać się w ligowych bojach. Dzięki temu, kiedy w końcu przyjdzie ich czas w PGE Ekstralidze, będą na to gotowi.

Ostatnio w Bydgoszczy podczas platformy PGE Ekstraligi odbyło się głosowanie nad zmianami regulaminowymi, które miały umożliwić starty zagranicznym juniorom w ligowych składach. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?
Zielona Góra głosowała przeciwko temu pomysłowi. Stawiamy na szkolenie młodzieży, a co za tym idzie - jazdę wychowankami. Dając możliwości startów juniorom zagranicznym, blokujemy miejsce zawodnikom z Polski.