Piotr Żyto i Tomasz Walczak to od kilku dni główni dowodzący w sztabie szkoleniowym Stelmetu Falubazu Zielona Góra. W rozmowie z falubaz.com obaj Panowie wspominają swoją dotychczasową współpracę, a także mówią o przygotowaniach do sezonu 2020, które już się rozpoczęły.
Panie trenerze witamy ponownie w Zielonej Górze. Na początku proszę nam powiedzieć, jak zareagował Pan na telefon ze Stelmetu Falubazu i propozycję współpracy?
Piotr Żyto: Witam serdecznie. Na pewno był to przyjemny telefon. W Zielonej Górze osiągnąłem największe sukcesy w karierze trenerskiej. Miło jest wrócić po dziewięciu latach na stare śmieci.
Długo się Pan chyba nie zastanawiał?
PŻ: Cała akcja trwała trzy dni. Był telefon i zapytanie o możliwość współpracy. Sama decyzja została podjęta szybko, no i jestem.
Panie Tomku, można powiedzieć, że historia zatoczyła koło. Kilka lat temu pracowaliście wspólnie w Rawiczu. Dziś znów jesteście razem, ale w Zielonej Górze.
Tomasz Walczak: No tak, historia zatoczyła koło. Rawicz był pierwszym miejscem, w którym nabierałem szlifów jako kierownik drużyny. Pracowałem wtedy pod okiem Piotra i bardzo wiele rzeczy mi przekazał i nauczył. Dziękuję mu za to, że dzisiaj mogę z tego warsztatu korzystać. Mam nadzieję, że to będzie także korzyść dla Piotra. Ja bardzo się cieszę, że ponownie będziemy pracować.
Doświadczenie ze współpracy w Rawiczu pomoże w dobraniu odpowiedniej strategii meczowej i ustalaniu wyjściowej siódemki? Po wprowadzonych do tabeli ligowej zmianach, nie będzie to już takie łatwe. Dotychczasowe schematy chyba są już nieprzydatne?
PŻ: Nowa tabela biegowa jest bardzo ciekawa. Z pewnością analiza taktyczna będzie trwała teraz dłużej niż dotychczas. Przed nami głębsze przemyślenia, bo kombinacji w składzie jest teraz bardzo dużo. Mam nadzieję, że zawodnicy nie będą już narzekać na poszczególne numery startowe. Te zmiany uważam za bardzo ciekawe, a zawody z pewnością na nich zyskają.
TW: Zgadzam się z Piotrem. Nowa tabela wyrówna szanse wszystkich zawodników. Nie będzie już sytuacji, w której, np. zawodnik z numerem 13 prawie całe zawody jedzie z juniorem. To też spowoduje, że będzie mniej niedomówień odnośnie przydzielenia odpowiednich numerów do danego zawodnika. Zawodnik w każdym biegu punktuje i dzięki temu zarabia. Jadąc z juniorem teoretycznie jest to łatwiejsze. To będzie coś nowego i fajnego. Zyskają także kibice, którzy potrzebują pewnej świeżości.
Kibice, kiedy dowiedzieli się o Pana powrocie, najczęściej w komentarzach pisali o tym, że znów będziemy mieli atut własnego toru. Ma Pan już pomysł co zrobić z zielonogórską nawierzchnią przed sezonem 2020?
PŻ: Po moim przyjeździe do Zielonej Góry pierwsze kroki skierowałem na tor i spotkałem się z toromistrzami. Wspólnie z Tomkiem podjęliśmy już pewne decyzje. Chcemy doprowadzić nawierzchnię do takie stanu, aby sprzyjał on naszej drużynie i był atutem. Nie mówię o tym, że wszystko zbronujemy i zrobimy kopę, bo tak już się nie robi. Tor musi być po prostu powtarzalny, żeby zarówno na treningu, jak i na zawodach był taki sam. To jest spore ułatwienie dla zawodników, którzy przyjeżdżają na mecz i wiedzą, czego mogą się spodziewać.
Panie Tomku, na torze już zostały wykonane pewne prace. To standardowa kosmetyka po sezonie i przed zimą?
TW: Wyszliśmy trochę poza standardy i wymienimy trochę więcej nawierzchni niż zazwyczaj. Potrzebne nam jest to, aby móc przygotowywać podobny tor. Ja, mając dziś w drużynie Piotra, jestem spokojny o takie prace. Jest on specjalistą w zakresie przygotowywania nawierzchni. Współpracując w Rawiczu przekazał mi bardzo dużo wiedzy. Będzie to z pewnością duża korzyść dla naszej drużyny. Piotr dopilnuje, aby wszystko odbyło się zgodnie z planem i założeniami.
PŻ: Ja tylko dodam, że będę w Zielonej Górze mieszkał na stałe. Będę więc na co dzień bywalcem stadionu. Poza tym, mając tak dobrych toromistrzów też łatwiej się pracuje. Z Tomkiem Potońcem nie miałem jeszcze okazji współpracować, ale Adama Wareckiego znam doskonale. Na moją prośbę pomagał mi również przy torze w Rawiczu i tam odnieśliśmy duży sukces. Awansowaliśmy do pierwszej ligi mając zespół z najniższym budżetem w całym kraju. Ja swoim okiem będę się starał tego wszystkiego dopilnować, ale te poszczególne elementy również będą miały na to pozytywny wpływ.
Jak oceniacie Panowie skład zielonogórskiej drużyny na sezon 2020?
TW: Nasz skład uległ tak naprawdę kosmetycznym zmianom. Ktoś może się nie zgodzi i powie, że Antonio Lindback nie zastąpi Nickiego Pedersena. To jest jednak żużel i nie chciałbym dziś wyrokować, czy będziemy słabszą drużyną. Chciałbym tylko przypomnieć, że ogromny postęp zrobili nasi juniorzy. Wszystkie nakłady finansowe, które zostały poniesione, zaczęły przynosić efekty. Ja jestem pełen nadziei, że chłopaki odjadą fajny sezon. Mamy w tym momencie trzech dobrych juniorów z dużym doświadczeniem na arenie krajowej i stać ich na niezły wynik w lidze. Mamy także rezerwy u Piotra Protasiewicza i Patryka Dudka, których potencjał w sezonie 2019 nie został w pełni wykorzystany. Wiem, że oni także dokonają kilku zmian przed sezonem. Wierzę, że przyniosą one odpowiedni skutek.
PŻ: Moim zdaniem błędem było pozbycie się Nickiego Pedersena. To klasowy zawodnik. Nie mówię, że Antonio nie może go zastąpić. Często zdarza się, że zmiana otoczenia i klubu powoduje, że w zawodnika wstępują nowe siły i energia. Tak jak wspomniał Tomek, mamy trochę rezerw, które trzeba wyzwolić u niektórych zawodników. Nie jesteśmy faworytem ligi, ale zrobimy wszystko, aby jak najczęściej uszczęśliwiać kibiców i osiągnąć jak najlepszy wynik.
W opiniach kibiców często pojawia się teza, że w sezonie 2020 bardzo dużo zależeć będzie od Patryka Dudka i jego zdobyczy punktowej. Zgadzacie się z tym stwierdzeniem?
PŻ: Patryk miał problemy związane z końcem pracy Jane Anderssona. Myślę jednak, że już to sobie poukładał i doszedł do ładu ze sprzętem i tunerami. Na pewno w sezonie 2020 będzie to lepszy żużlowiec, zarówno w lidze, jak i w cyklu Grand Prix. Patryk ma potencjał, aby zostać mistrzem świata i z pewnością o ten tytuł powalczy.
TW: Patryk jest jednym z liderów naszej drużyny, a na ich barkach będzie spoczywał duży ciężar kreowania wyniku. Myślę jednak, że Patryk już wie, w jakim jest miejscu i jakie zmiany muszą u niego nastąpić, aby znów działało to tak jak, chociażby rok czy dwa lata temu. Jestem przekonany, że w sezonie 2020 potwierdzi swój potencjał i znów znajdzie się w ścisłej czołówce.
W zespole mamy aż trzech zawodników z cyklu Grand Prix. Czekają nas więc nerwowe soboty przed ligowymi spotkaniami, prawda?
PŻ: Na pewno zawody będziemy oglądali z większą uwagą i będziemy obgryzali przy nich paznokcie z nerwów. W sporcie potrzebne jest szczęście, a ja wierzę, że będzie ono po naszej stronie i unikniemy kontuzji czy nerwowych chwil.
Jak ważną rolę w naszym zespole odegrają juniorzy?
TW: Mam nadzieję, że kluczową. Wierzę, że zielonogórscy kibice będą mogli się cieszyć nie tylko z sukcesów młodzieżowych, ale także ligowych. Najlepszym dowodem na to, że stać ich na niezły wynik w lidze, jest ostatni mecz z Częstochową. Zarówno Damian, jak i Norbert pojechali tam świetnie i powinni w przyszłym sezonie potwierdzić dobrą dyspozycję.
Innym nowym zawodnikiem w kadrze zespołu jest Jan Kvech. Jaki jest trenerze pomysł na Czecha?
PŻ: To młody, utalentowany zawodnik. Dobrze, że klub podpisał z nim kontrakt i jest to umowa wieloletnia. Jest to zawodnik, który z sukcesami pokazywał się w zawodach młodzieżowych. Nie zapominajmy jednak o Sebastianie Niedźwiedziu, który również może pełnić rolę rezerwowego. Zobaczymy jak to się wszystko poukłada i jak ci zawodnicy będą wyglądać po pierwszych treningach i zawodach. Na pewno będziemy szukać dla nich jak największej ilości startów. Być może będę jeździć w innych drużynach na zasadzie gościa. Nie powinniśmy mieć z tym problemu, bo zapytania o tych zawodników z pewnością się pojawią.
Panie Tomku, tydzień temu nasza drużyna spotkała się po raz pierwszym w nowym składzie. Proszę powiedzieć, jaka atmosfera panuje w drużynie?
TW: Co roku rozmawiamy o atmosferze i jej wpływie na wynik. Ja uważam, że jeśli będzie wynik, to atmosfera też będzie dobra. Nie mamy jednak problemu ze złapaniem kontaktu z całą drużyną. To są zawodnicy, którzy się doskonale znają. Startują razem w różnych ligach i zawodach. Jestem przekonany, że udane otwarcie sezonu pozwoli nam zbudować jeszcze lepszy klimat w zespole. Swój wkład w to będzie miał także Piotr, który ma świetny warsztat trenerski.
A jak skomentujecie Panowie dotychczasowe ruchy transferowe w innych klubach? Szykuje się chyba bardzo ciężki sezon, bo większość rywali się wzmocniła.
PŻ: Nigdy nie ma łatwego sezonu. Każdy rok to dużo walki, a każdy mecz to wojna. Na pewno wzmocniła się drużyna z Grudziądza, ale nazwiska same nie jadą. W tym sezonie Toruń również miał kompletną drużynę, a spadł z ligi. Lublin był natomiast skazywany na degradację, a walczyli fajnie i niewiele zabrakło im do play-offów. Sport jest tak przewrotny i nieprzewidywalny, że nie ma tu w 100% faworytów. To jest w tym piękne. Każdy powie, że faworytem jest Leszno. Inne zespoły będą się jednak dodatkowo mobilizować na mecze z Mistrzem Polski i będą chciały dobrać się mu do skóry. My nie powinniśmy patrzeć na inne zespoły, tylko skupić się na sobie i naszych zawodnikach.
Na początku rozmowy wspomniałem o zmianach dotyczących tabeli biegowej. Te zmiany udało się wprowadzić. Nie udało się natomiast doprowadzić do rewolucji na pozycjach juniorskich. W przyszłym sezonie nadal będą to polscy zawodnicy. To dobra decyzja?
TW: Jesteśmy klubem, który od kilku lat jest mocno krytykowany za szkolenie młodzieży. A nasz pomysł był słuszny, ponieważ ta dziedzina została zaniedbana. W ostatnich czasach postawiliśmy jednak na szkolenie chłopaków stąd i dzisiaj nasza szkółka działa naprawdę profesjonalnie. Pod okiem trenera Aleksandra Janasa i dwóch klasowych mechaników, kształci się kilkunastu chłopaków. Mamy dwie drużyny w rozgrywkach DMPJ, a jedna z nich w tym roku zdobyła złoto. Nie po to poszliśmy w tę stronę, aby dzisiaj głosować o wprowadzeniu zawodnika zagranicznego na pozycje juniorskie. Być może te zmiany są potrzebne i one nastąpią. Dzisiaj jednak byłoby to nie fair w stosunku do drużyn, które mają już zbudowane składy. Dla polskiego żużla nie przyniosłoby to żadnych korzyści.
Panie Tomku, chciałbym zapytać o pomysł połączenia się z drużyną z Piły. Pan jest mocno zaangażowany w ten projekt. Na jakim jest on etapie?
Cały czas prowadzimy rozmowy, ale są to spotkania robocze. Nie ma jeszcze żadnych formalnych ustaleń. Celem jest to, aby połączyć nasze siły. Chcemy zasilić pilską drużynę częścią naszych zawodników. Zarówno w formie wypożyczenia, jak i z wykorzystaniem instytucji gościa. Zależy nam przede wszystkim na tym, aby nasi juniorzy mieli jak największą ilość startów, z naciskiem na starty ligowe. Mam tu na myśli pierwowzór, czyli współpracę Leszna z Rawiczem. Tam też wielu zawodników rozwijało swoje umiejętności i dziś są silnymi punktami drużyny ekstraligowej. My chcemy pójść tą samą drogą.
Antonio Lindback, Jan Kvech to dwóch nowych zawodników w drużynie. Czy to koniec nowych twarzy w zespole?
PŻ: Zobaczymy.
Na koniec rozmowy chciałbym zapytać o to, czym będziecie się Panowie w najbliższym czasie? Jakie macie przed sobą zadania?
PŻ: Prace torowe są w tym momencie priorytetem. W grudniu zawodnicy wracają już do treningów i rozpoczynają poważniejsze przygotowania do sezonu. Musimy porozmawiać z każdym z kadry i poznać plany tych zawodników, którzy będą trenować indywidualnie. Niestety, zawodnicy zagraniczni mieszkają w różnych częściach Europy i nie jesteśmy w stanie mieć ich wszystkich na miejscu. Jesteśmy w trakcie organizacji obozu zimowego, który planujemy wstępnie na końcówkę lutego. Chcemy połączyć to tak, żeby po obozie wyjechać na tor i rozpocząć treningi żużlowe. Jesteśmy już także przygotowani na ewentualny wyjazd na południe Europy na tory żużlowe.Przed nami więc dużo pracy, której może nie będzie widać na zewnątrz, ale jest ona bardzo potrzebna.