Aktualności

Krzysztof Buczkowski| Zielona Góra była najbardziej zdeterminowana

- Falubaz jest wciąż uznaną marką, całkiem niedawno zdobywał medale. Zarządowi bardzo zależało, abym założył plastron z Myszką Miki. Chcę pomóc w awansie do Ekstraligi – mówi Krzysztof Buczkowski, nowy zawodnik Stelmet Falubazu Zielona Góra.

Krzysztof, wielu kibiców Falubazu na ciebie czekało, byłeś na liście życzeń. 
- Miło mi to słyszeć. Kiedyś miałem telefon z klubu w sprawie kontraktu, ale skończyło się na luźnych rozmowach. Cieszę się, bo teraz szybko doszliśmy do porozumienia. Zarządowi bardzo zależało na tym, żebym założył plastron z Myszką Miki. Przyznaję, życie pisze różne scenariusze, nie sądziłem, że będę jeździł w Zielonej Górze. Co prawda trafiłem tu w trudnym momencie dla klubu, ale jesteśmy w stanie to szybko odbudować. Cel jest jeden – awans. Falubaz jest wciąż uznaną marką, całkiem niedawno zdobywał medale. Dla większości środowiska żużlowego, w tym kibiców i rywali, ten spadek jest dużym zaskoczeniem.

Nie zdecydowałeś się na pozostanie w Lublinie, mimo wielkiego sukcesu Motoru?
- W Lublinie w najważniejszym momencie wszystko się zgrało i fajnie, że zdobyliśmy srebrny medal. Ale po sezonie nie miałem za bardzo wyboru. Władze klubu mają inną koncepcję składu, chcą się wzmocnić jeszcze lepszym zawodnikiem. I prawda jest taka, że musiałem szukać sobie innego pracodawcy z aspiracjami. Falubaz był najbardziej zdeterminowany w rozmowach kontraktowych. Szybko złapaliśmy wspólny język, plan na najbliższy sezon, chęć awansu mnie przekonały. Falubaz zamierza jak najszybciej wrócić na ekstraligowe tory, co oznacza, że ja również będę w tym zespole w 2023. 

Fachowcy mówią, że „Buczek” odbuduje się na zapleczu Ekstraligi?
- Mocno w to wierzę. Chcę odzyskać spokój na torze, ustabilizować jazdę. Jestem doświadczonym zawodnikiem, wiem, co mam robić. Mój cel jest taki sam jak Stelmet Falubazu Zielona Góra. Chcemy awansować do PGE Ekstraligi i być tam w 2023 roku. Ale pierwsza liga nie będzie spacerkiem. 

Zawsze dobrze się czułeś na zielonogórskim torze?
- Tak, w 2012 r. w Zielonej Górze zdobyłem nawet medal mistrzostw Polski. Nie ukrywam, szybko dopasowuję się do toru przy W69. Teorię zweryfikuje jednak praktyka: treningi, sparingi i w końcu mecze ligowe.

Na co stać Stelmet Falubaz Zielona Góra?
- Na papierze wyglądamy bardzo dobrze. W składzie mamy Maxa Fricka i Piotra Protasiewicza, solidne fundamenty zespołu. Ważne i korzystne jest to, że udało się tych zawodników zatrzymać. Nasz zespół to połączenie doświadczenia z młodością. Dzięki temu jesteśmy w gronie faworytów, trzeba to tylko potwierdzić na torze. Wiadomo, że nie będzie łatwo. Bydgoszcz i Krosno też mają przecież ekstraligowe aspiracje. Choć nie znamy jeszcze ostatecznych składów wszystkich ekip, liga wygląda na wyrównaną. Musimy więc skupić się na sobie i ciężko pracować. 

Zarząd pewnie oczekuje od ciebie, że będziesz grał pierwsze skrzypce?
- Ligę robią zawodnicy, a ja chcę być w drużynie wiodącą postacią. Po to tutaj jestem. Zdaję sobie sprawę, że ten sezon na pewno nie będzie łatwiejszy niż poprzedni, że trzeba solidnie przepracować zimę, przygotować sprzęt do walki i zyskać stabilną formę. 

Jak przygotowujesz się do sezonu?
- Zwykle zaczynam w listopadzie. Biegam, mam zajęcia crossfitowe. Trochę bardziej postawiłem na motocross. Rok temu musiałem odpuścić, bo przytrafiła mi się przykra kontuzja.

Indywidualnie co chciałbyś osiągnąć?
- W moim zasięgu jest finał Indywidualnych Mistrzostw Polski.

- Dziękuję za rozmowę.