Aktualności

Zielona Góra pozytywnie mnie zaskoczyła. Tutaj żużel to religia

Przed Norbertem Krakowiakiem drugi sezon w barwach Stelmetu Falubazu Zielona Góra. Przed Norbim ostatni rok startów w wieku juniora, a także kolejne cele do zrealizowania. Zapraszamy do lektury wywiadu z Norbertem.

Norbert, pierwszy sezon w Zielonej Górze za Tobą. Przed przyjazdem do nas miałeś z pewnością jakieś wyobrażenie, jak to będzie wyglądało. Czy wszystko się sprawdziło, czy może były znaczne różnice?
Jeśli chodzi o Zieloną Górę, to miasto, otoczenie pozytywnie mnie zaskoczyło. Można powiedzieć, że żużel w Zielonej Górze to religia, więc czuć ten doping, ogromne wsparcie kibiców. Sezon w moim wykonaniu też oceniam bardzo dobrze, z małymi problemami, ale jednak udało mi się w końcówce wykrzesać na tyle, że mogę być zadowolony i z taką motywacją przystąpić do przygotowań do sezonu 2020. 

Po roku jazdy w Stelmecie Falubaz możesz dziś zdecydowanie powiedzieć, czy był to dobry ruch, czy może potrzebujesz jeszcze trochę czasu na taką ocenę? 
Zdecydowanie tak. Kiedy zbliża się Twój ostatni rok juniora i wybierasz starty w PGE Ekstralidze, to zawsze ten pierwszy okres jest na rozpoznanie. Teraz mam debiut w najlepszej polskiej lidze za sobą, nabrałem doświadczenia, rozwinąłem swoje umiejętności i fajnie, że to tak się potoczyło dla mnie. To z pewnością była dobra decyzja. 

Przed sezonem 2019 wielu typowało Stelmet Falubaz w play-offach, a następnie w wielkim finale. Udało nam się zrealizować tylko to pierwsze. Czego zabrakło Twoim zdaniem, aby powalczyć o złoto?
Przed sezonem celem były play-offy. Kiedy już się do nich awansuje, nie chce się jechać o czwarte miejsce, tylko o jak najwyższy wynik. Zawód na pewno był, ale też trzeba spojrzeć na to, w jakich okolicznościach to się wydarzyło. W ostatnim meczu rundy zasadniczej straciliśmy Nickiego, a ciężko takiego zawodnika zastąpić. Tutaj trochę upatrywałbym przyczynę tego, że było trudno o jakikolwiek medal, nawet o trzecie miejsce. 

A czym spowodowana była nierówna forma juniorskiej formacji naszej drużyny? Potrafiliście odjechać świetny bieg czy nawet mecz, a w kolejnym wypadaliście już blado.
Dla mnie początek sezonu był zbyt nerwowy, na co wpłynęło za małe doświadczenie i obycie w PGE Ekstralidze. To było widoczne, potrzebowałem czasu, by się oswoić z tymi startami. Myślę, że tutaj trzeba zwrócić uwagę, jaką średnią miałem na domowym torze, a jaką na wyjazdach. Wyjazdy dla juniorów są dla juniorów szczególnie ciężkie, mamy tylko trzy wyścigi, jeździmy na torach, których czasami w ogóle nie znamy, więc tutaj jest ciągle wiele do poprawy. Ale fajnie, że u siebie udało się dobre wyniki robić. To też jest bodziec do tego, że można przełożyć to na cały wynik, nie tylko mecze u siebie. Kiedy poznam tor i sprzęt jest dobrze dopasowany, to potrafię wygrywać z najlepszymi. 

W PGE Ekstralidze zawodnicy często mają do czynienia z presją, ostrą krytyką. Was jako juniorów często dotykały nieprzyjemne opinie. Jak na nie reagowałeś i sobie z tym radziłeś? 
Psycholog wpoił mi wiedzę, że musimy spojrzeć na to, kto nas ocenia. To zazwyczaj nie są ludzie, którzy siedzą wewnątrz jakiejś dyscypliny wiele lat i doskonale znają czynniki, które wpływają na nasze wyniki. To przeważnie grupa osób, która komentuje coś  bezrefleksyjnie, nie zdając sobie sprawy, jakie to może mieć konsekwencje. Tak funkcjonuje sport. Jeśli ma się tą świadomość, to trochę łatwiej. Oczywiście, nie da się przejść koło tego całkowicie obojętnie. Ale zawsze starałem się dawać z siebie wszystko i nie patrzeć na te komentarze. Były momenty, w tym sezonie, że gdzieś ta motywacja szła w dół, ale każdy sportowiec musi się z tym zmagać. Nie opierałem przekonania o swoich umiejętnościach na podstawie komentarzy. Starałem się robić swoje, więc trudno określić, jak to wpływało dokładnie.

Niepowodzenia ligowe odbijaliście sobie na młodzieżówkach?
W rozgrywkach juniorskich na koncie drużynowo mamy wszystko, co było do zdobycia. Oczywiście, wiele osób stwierdzi: w młodzieżówkach dobrze jadą, a w lidze nic. Trzeba spojrzeć, z jakimi zawodnikami się ścigamy. Możemy pojechać dwa wyścigi w taki sam sposób, ale w jednym przyjedziemy pierwsi, a w drugim ostatni. Wymienimy przeciwników i taka sama jazda, przyniesie inny wynik. Na pewno młodzieżówki dają dużo nadziei. Z rówieśnikami sobie dobrze radzimy, więc trzeba wierzyć, że w przyszłym sezonie to się przełoży na ligę. 

Zielonogórski sztab szkoleniowy wielokrotnie powtarzał, że wyniki juniorów nie pojawiają się łatwo. To proces, który wymaga ciężkiej, długotrwałej pracy. 
Oczywiście. Każdy chciałby być wielkim talentem, ale tacy zawodnicy rzadko się zdarzają. W większości przypadków to jest proces. Trzeba być cierpliwym, robić swoje i efekty się pojawią. 

Poza obowiązkami w PGE Ekstralidze, mieliście bardzo wiele wyjazdów juniorskich. Jak Ty sobie z tym radziłeś logistycznie? 
O tyle było dobrze, że te zawody mieliśmy w Polsce, więc nie było dużo główkowania. Trzeba było obserwować swoją energię, dbać o nią. Wiele czasu spędzamy w busach, musimy układać sobie  posiłki, ale bus jest wyposażony tak, że możemy je sobie przygotować, podgrzać. Mamy też łóżka. Zmęczenie było odczuwalne, ale duża ilość jazdy pozytywnie wpływała na nasze wyniki. 

Atmosfera między Wami też miała wpływ na progres, który osiągnęliście w trakcie sezonu. 
Zdecydowanie. Już podczas mojego poprzedniego sezonu w Gnieźnie z chłopakami też tworzyliśmy zgraną ekipę i pojechaliśmy ponad oczekiwania. W Zielonej Górze było podobnie. Na pewno musi być też zdrowa rywalizacja między nami, bo to napędza. Trenerzy pilnują, by to się nie przerodziło w coś złego. Tak pozytywna i mocna więź wpływa na atmosferę w całym zespole. 

Finał DMPJ w Grudziądzu to dla Ciebie były ważne zawody. Sam przyznajesz, że odczarowałeś wtedy tor GKM-u, bo kilka dni wcześniej wystąpiłeś w finale Srebrnego Kasku, zdobywając  tylko trzy punkty.
Jadąc do Grudziądza przeważnie jestem bardziej nerwowy niż jadąc na inny tor. W Srebrnym Kasku miałem okazję potrenować, bo trudno to nazwać zawodami, ale ten tor trochę objeździłem i dzięki temu zyskałem więcej spokoju. A w finale DMPJ udawało się wygrywać starty, co też mnie uskrzydliło. Koledzy dołożyli swoje i osiągnęliśmy super wynik. 

Sezon 2019  też zmiany w Twojej edukacji. Zdałeś maturę i rozpocząłeś studia. 
W Wyższej Szkole Bankowej na kierunku psychologia w biznesie. To na początek, bo przede wszystkim chciałbym kształcić się w kierunku psychologa sportowego. Będę teraz musiał dobrze żyć z wykładowcami. Jestem w takim wieku, że trzeba to wykorzystywać, a nie tłumaczyć, że czegoś nie da się połączyć.