Niedziela, 6 czerwca 1993. Mecz towarzyski w Zielonej Górze. Pierwszoligowy Morawski kontra drugoligowa Polonia Piła. IV wyścig. Artur Pawlak w kasku niebieskim na polu A, Grigorij Charczenko w białym na polu B. Rosjanin zdecydowanie wygrywa start i dojazd do pierwszego łuku. Prowadzi z dość wyraźną przewagą. Ale utalentowany 19-latek ambitnie goni, odrabia straty. Niestety, przy wejściu w pierwszy wiraż ostatniego okrążenia zahacza o tylne koło motocykla rywala. Przewraca się, koziołkuje, uderza głową o tor, a po chwili w bandę. Lekarze stwierdzają poważny uraz pnia mózgu. 15 dni później umiera...
- Pamiętam, no pewnie, że pamiętam! Skromny, spokojny, wyciszony, a zarazem z niesamowitym poczuciem humoru - tak kolegę z toru wspomina Piotr Protasiewicz, dziś kapitan Stelmetu Falubazu Zielona Góra. - Jak przyszedłem do szkółki, to Artur już miał licencję, dobijał się do pierwszego składu. Razem stawialiśmy pierwsze żużlowe kroki, rywalizowaliśmy też o miejsce w drużynie, ale zawsze w bardzo przyjacielskiej atmosferze. Byliśmy kolegami, razem chodziliśmy na imprezy, jeszcze z Piotrkiem Kuźniakiem. To były wspaniałe czasy...
O Arturze Pawlaku nigdy nie zapomni też Andrzej Huszcza, legenda Falubazu Zielona Góra. - Fajny chłopak, super. Wspominam go cały czas - opowiada jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich żużlowców. - Kiedyś nawet rower od niego kupiłem, à la góral taki, solidna DDR-owska produkcja. Do dziś go mam. Teraz trochę zmodernizowałem, bo opony były już zmurszałe po tych dwudziestu paru latach, i jeżdżę. I ten rower ciągle przypomina mi o Artku. Jak na cmentarzu jestem, to przechodzę koło tych moich znajomych. Do Artka też zawsze zajdę.
Artur Pawlak licencję żużlową uzyskał w 1990 roku. W sezonie 1991 wraz z Morawskim Zielona Góra sięgnął po tytuł drużynowego mistrza Polski. W tym samym roku wspólnie z Andrzejem Zarzeckim i Tomaszem Krukiem wywalczył brąz młodzieżowych mistrzostw Polski par. Sukces ten powtórzył w sezonie 1992, za partnerów mając Zarzeckiego i Protasiewicza. W maju 1993 razem z Huszczą i Protasiewiczem zdobył srebro "dorosłych" mistrzostw Polski par. I coraz lepiej spisywał się w lidze. Jeździł w parze z Huszczą, Tonym Rickardssonem, Brianem Kargerem, Jarosławem Szymkowiakiem. Właśnie na początku maja przywiózł 7 punktów i 3 bonusy w meczu z Unią Tarnów, później było 6+2 z Apatorem Elektrimem Toruń, wreszcie 8+1 z Unią Leszno. Wszystkie te spotkania Morawski wygrał.
Upadek Artura Pawlaka widział i Huszcza, i Protasiewicz. - Artka pociągnęło, uderzył w bandę. A wtedy bandy nie były takie jak teraz - dmuchane, bezpieczne. Przy słupkach były wmurowane szyny. Mocna, solidna banda. Pamiętam, że aż zakwiczała... Nic a nic się nie poddała. Całe uderzenie Artek wziął na siebie. I koniec - Huszcza zawiesza głos.
- Zahaczył, przewrócił się, uderzył - stwierdza Protasiewicz. - Gdyby to stało się dziś, przy dmuchanych bandach, to pewnie Artur po takim upadku by wstał i o własnych siłach wrócił do parku maszyn...
źródło: gazetalubuska.pl