Andrzej Napieraj w zarządzie Stowarzyszenia ZKŻ działa od 2003 roku. W czwartek – 21 czerwca – zdecydował się ustąpić z funkcji prezesa, ale będzie nadal blisko klubu i drużyny, która jest dla niego niezwykle ważna.
Jak wspomina Pan początki działalności w Stowarzyszeniu ZKŻ, i jak ocenia obecne czasy?
- W zarządzie Stowarzyszenia ZKŻ byłem przez 15 lat, z różnymi prezesami i trenerami w tym czasie współpracowałem, od czasów, kiedy było bardzo źle ze względu na niestabilność finansową, po mistrzostwie tytuły i zbudowanie ekstraligowej marki Falubazu, opartej nie tylko na wyniku sportowym, ale szeroko pojętej działalności społecznej. Przez dwie kadencje sam byłem prezesem, teraz ustępuję, ale nie opuszczam stowarzyszenia. Będę je wspierał. Stowarzyszenie nie ma wpływu na wynik sportowy. Ale dla mnie ważne jest, że mamy skład oparty na wychowankach, choć na początku mógł się on wydawać trochę eksperymentalny. Rolą stowarzyszenia ZKŻ jest rozwój młodych sportowców. Cieszy więc, że nasza formacja juniorska stara się bardzo dogonić swoimi wynikami Patryka Dudka, Piotra Protasiewicza, Grzegorza Zengotę. Oczywiście, jeszcze mnóstwo pracy przed nimi, by dosięgnąć sukcesów tych idoli, ale najważniejsze, że ciężko pracują. Widać to po obecnych wynikach.
A jeszcze niedawno mówiło się, że w Falubazie nie ma właściwego szkolenia…
- Ludzie od razu oczekują sukcesów, a wystarczy spytać Patryka, Piotra czy Grzegorza, ile poświęcili, by dziś być sportowo w tym miejscu. Ich osiągnięcia to efekt ciężkiej pracy. Tak samo jest z juniorami. Od początku sezonu w szkółce wprowadzono zmiany, by młodzież miała większy komfort treningów. Dlatego teraz widać, że w tym roku chłopcy swoje punkty robią i sprawiają nam sporo fajnych niespodzianek. Trener Aleksander Janas to bardzo doświadczony człowiek, który ma u młodzieży szacunek i zaufanie. Krzysztof Jabłoński, który z nim współpracuje przy szkoleniu, jeździł w Falubazie, sprawdził się jako solidny zawodnik, a teraz jako opiekun młodzieży. Co ważne – on w każdej chwili może wsiąść na motocykl, by pokazać młodzieży tajniki jazdy. Trener Janas i Krzysiek super się uzupełniają. Świetnie układa się też współpraca z Andrzejem Jarząbkiem odpowiedzialnym za sprzęt.
Jaka jest Pana funkcja na meczach ekstraligowych?
- Jestem odpowiedzialny za współpracę na linii klub - służby ochrony - kibice oraz za szukanie kompromisów pomiędzy oczekiwaniami ze strony osób zabezpieczających mecz, a fantazją kibiców. Dobrze się dogadujemy z każdą tych stron. Przyjęło się, że nasi kibice są najlepsi na świecie. Podziwiam to, że swój wolny czas poświęcają na przygotowywanie opraw, na zaskakiwanie pozostałej części publiczności swoją kreatywnością. Jeśli któryś z kibiców zrobi coś złego, coś, co nie jest akceptowalne – trzeba się skupić na tym występku i na osobie, która do niego prowadziła, a nie uogólniać, że wszyscy są najgorsi i winni. W młodzieńczych głowach różne powstają pomysły, czasami są one szalone, czasami niezgodne z obowiązującym prawem, więc moja rola sprowadza się do tego, by w porę przypomnieć, edukować, przestrzec, co wolno, a co jest zabronione. Wolę się spotkać z całą grupą na stadionie, porozmawiać i zapobiec temu, by poszczególne osoby narobiły sobie kłopotów.
Ma Pan dobry kontakt z Martinem Smolińskim. Jak on się czuje po upadku we Francji i jakie są jego oczekiwania wobec Falubazu?
- Martin na szczęście nie miał żadnych złamań, ale był bardzo mocno poobijany. Jak widać szybko stanął na nogi, bo ostatnio zdobył 11 punktów dla AC Landshut w meczu ligowym. Martin jest profesjonalnym zawodnikiem i cierpliwie czeka na powołanie na mecz ligowy. Możemy naprawdę wiele skorzystać na współpracy z tak profesjonalnym teamem, zwłaszcza jeśli tyczy się to kontaktów u naszych zachodnich sąsiadów. Liczę, że będzie to dobra okazja dla naszej formacji juniorskiej.