Grzegorz Zengota po sześciu latach przerwy wraca do rywalizacji w Derbach Ziemi Lubuskiej. Jak czuje się on przed dzisiejszym spotkaniem? Jak ocenia siłę gorzowskiej drużyny?
Grzegorz jak czujesz przed 95. Derbów Ziemi Lubuskiej?
Czuję się dosyć dobrze. W niedzielę zaliczyłem upadek, ale żadnych większych śladów po nim już nie ma. Zdążyłem już odjechać spotkania w Szwecji i Danii, więc był to pewien etap przygotowań pod kątem niedzielnego meczu. Tak naprawdę przygotowujemy się jak do każdego innego meczu - bez żadnych podtekstów i dodatkowych emocji. Wbrew pozorom jest to dla nas mecz jak każdy inny. Wiadomo jednak, że jest dodatkowo napiętnowany i bardziej ubarwiony przez media. Z tymi chłopakami ścigamy się na co dzień w Szwecji czy Danii i mimo, że jeździmy w różnych zespołach to mamy do siebie wielki szacunek. Czy to derby czy nie, to w kontekście zawodników nie ma to żadnego znaczenia. Dla kibiców z kolei jest duże.
Ty, jako chłopak stąd, nie odczuwasz większych emocji związanych z derbowym pojedynkiem?
Miałem przerwę jeśli chodzi o derby bo nie było mnie tutaj przez sześć lat. Nie zapomniałem jednak o tych emocjach, które mi towarzyszyły przed laty podczas takich spotkań. Wiem więc z czym to się je. To górowanie w województwie nad północą było dosyć istotne zawsze. Ja nabrałem trochę dystansu do tego jako zawodnik, patrzę na to z większym spokojem na takie występy. Oczywiście będę robił wszystko, żeby pojechać jak najlepiej.
Przez sześć lat przerwy nie tęskniłeś za derbowymi meczami?
Czy brakowało mi derbów? Będąc w Lesznie oglądałem w telewizji pojedynki derbowe kibicując oczywiście Zielonej Górze. Te emocje delikatne jakieś tam były. Skupiałem się jednak na swojej pracy punktując dla tamtej drużyny.
Któreś ze spotkań ze Stalą pamiętasz szczególnie?
Mam w pamięci jeden z meczów derbowych. Był on chyba ostatnim z pojedynków przed moim odejściem, kiedy to gorzowianie pojechali dość dobrze w pierwszym pojedynku ćwierćfinałowym. Wydawało się, że są jedną nogą w półfinale. Pokonałem wówczas na dystansie Tomka Golloba, co było dla mnie wielką satysfakcją. Dodatkowo w meczu rewanżowym wygraliśmy tam spotkanie i wydarliśmy im półfinał.
Jak ocenisz siłę gorzowskiej drużyny?
To zespół nieprzewidywalny. Uważam, że też nie mają, podobnie jak my, większych nazwisk. Mają utalentowanego Bartka Zmarzlika, Krzyśka Kasprzaka czy też Martina Vaculika. Tego ostatniego brakuje w ich składzie aktualnie. Doskonale punktuje u nich Szymon Woźniak, szczególnie na gorzowskim torze. To zawodnik, który jest groźny w tym sezonie. Mają silnych juniorów, którzy również potrafią zaskoczyć. Są nieprzewidywalni i mogą u nas wygrać. Jednak my jesteśmy podobni i zrobimy wszystko, by na to nie pozwolić. Znamy swoje atuty i nie pokazaliśmy jeszcze w pełni swoich umiejętności.