Dla mnie plastron to nieodzowny i charakterystyczny element żużlowego stroju - mówi nam Przemysław Cukiernik kolekcjoner z Zielonej Góry, z którym przygotowujemy dla Was cykl przedstawiający historię zielonogórskich plastronów żużlowych.
Pamiętasz pierwszy plastron, który pozyskałeś?
Oczywiście. Pierwszy to był plastron ZKŻ Polmos używany w latach 1998 – 2001. Otrzymałem go od siostry żużlowca naszego klubu, Sebastiana Smotera. Korzystając z okazji chciałbym serdecznie pozdrowić Martę. Była to dla mnie niezwykle miła niespodzianka i niesamowity prezent a także niejako spełnienie marzenia z dzieciństwa. Wcześniej żużel oglądałem z trybun i nie miałem styczności z zawodnikami, ze sprzętem i żużlowym wyposażeniem. A nagle w rękach trzymałem plastron, w którym zawodnicy się ścigali i zdobywali punkty. Bardzo mnie to zafascynowało, powróciły wspomnienia z dzieciństwa, z czasów Morawskiego, kiedy marzył mi się właśnie ten kolorowy przedmiot z wielką emką. Od razu pojawił się też pomysł na nowe hobby.
Ile w tym momencie plastronów posiadasz?
Zbieram głównie plastrony klubowe z Zielonej Góry oraz z imprez rozgrywanych w naszym mieście. Takich mam 43. Do tego trzeba doliczyć kilka plastronów reprezentacji Polski oraz z turniejów, w których startowali nasi zawodnicy, np. plastron Rafała Kurmańskiego z autografem z turnieju Piasta, plastron Patryka Dudka ze Zlatej Prilby, gdzie otarł się o zwycięstwo, plastron Piotra Protasiewicza z Drużynowego Pucharu Świata, w którym polska reprezentacja zdobyła srebrne medale. Łącznie w mojej kolekcji jest około 60 plastronów.
Który jest dla ciebie najcenniejszy i dlaczego?
Nie ma jednego najcenniejszego. Wszystkie są dla mnie ważne, z każdym wiąże się jakaś opowieść, wspomnienia. Te plastrony tworzą historię naszego klubu.
Czy jest jakiś plastron, którego brakuje w Twojej kolekcji?
Niestety, kilku brakuje. Z zawodów rozgrywanych w Zielonej Górze nie mam plastronu z rundy kwalifikacyjnej do IMŚ z 9 maja 2004 roku. Co ciekawe, wykonała go zielonogórska firma BEST, a nie znani producenci tego typu akcesoriów. O plastronach z lat 50. i 60. nawet nie marzę, bo o ile jakiś przetrwał do naszych czasów, to jego zdobycie graniczy z cudem. A jak słyszę, że kiedyś nie było co zrobić ze starymi plastronami i ktoś je spalił w piecu, włos mi się jeży na głowie. Z nieco bliższych czasów brakuje mi plastronu z lat 1985-89 z charakterystycznym logo ZSMP. W tych z sezonu 1990 widać w miejscu logo ślady po wyprutej nici, więc możliwe, że plastronów z ZSMP już po prostu nie ma, że zostały przerobione przed kolejnym sezonem. Brakuje mi też dwóch z sezonów 1995-96, z czasów ZKŻ Polmos – BERAM. I na koniec marzenie – plastron KS Morawski (a właściwie dwa, pierwszy z 1991 produkcji KEA i z 1994 uszyty przez firmę WK z Gniezna).
Wspominałeś o plastronie Morawskiego, dlaczego to Twoje największe marzenie?
Wiąże się to z dzieciństwem. Mimo iż byłem kilka razy na żużlu jeszcze w czasach dawnego Falubazu, to za Morawskiego zaczęła się moja pasja i regularne chodzenie na mecze. Zapadły mi w pamięci kolorowe kombinezony i właśnie te plastrony, które się wyróżniały na tle innych. Niestety, do tej pory go nie zdobyłem, choć cały czas na niego poluję i wierzę, że w końcu mi się uda.
Jak zdobywa się nowe plastrony?
Plastron to specyficzny gadżet, którego nie kupi się w klubowym sklepie. Owszem, można złożyć zamówienie u producenta, ale dla kolekcjonera nie przedstawia on żadnej wartości. Dla mnie liczy się, że to część ekwipunku żużlowców. Niektórzy nawet ich nie czyszczą po zawodach z resztek nawierzchni. Wtedy widać, że to oryginał. Plastrony można kupić na portalach aukcyjnych, ogłoszeniowych w Internecie, ale nie ma zbyt dużego wyboru i często trafiają się podróbki lub, jak niektórzy to ładnie nazywają, repliki. W przypadku plastronów z Zielonej Góry przez ostatnie 20 lat trafiłem może na cztery ogłoszenia. Jako osoba urzędowa i funkcyjna na zawodach, jestem blisko klubu i sportowców. Dzięki temu moja kolekcja powiększa się na bieżąco, za co serdecznie dziękuję życzliwym ludziom z klubu. Ostatnio popularne są licytacje charytatywne. Można wtedy nabyć plastron przekazany przez klub czy zawodnika i jednocześnie pomóc potrzebującym. Czasami uda się pozyskać plastrony od zawodnika czy mechanika, choć to niełatwe, bo wielu żużlowców zachowuje je na pamiątkę. Warto też czasami wymienić się z innymi kolekcjonerami. Tutaj bardzo dziękuję mojemu przyjacielowi Grzegorzowi Sońskiemu, który ma największą kolekcję plastronów żużlowych na świecie. Jak tylko może, pomaga powiększać moją. Zdarzają się sytuacje, że ktoś wie o mojej pasji i przekazuje plastron w prezencie lub sprzedaje właśnie mi, bo wie, że trafia w dobre ręce i zostanie w Zielonej Górze. Tu gdzie jego miejsce.
W Twoich zbiorach poza plastronami znajdują się także inne żużlowe gadżety.
Gdy zacząłem chodzić na żużel, automatycznie pojawiało się u mnie coraz więcej programów, a dzięki Internetowi systematycznie uzupełniałem swoją kolekcję. Mam niespełna tysiąc programów z Zielonej Góry, najstarszy z 1965 roku. W momencie usunięcia tradycyjnych plastronów z rozgrywek, żeby zachować ciągłość kolekcji postanowiłem, że dołączą do niej kevlary klubowe. Posiadam ich około 20, a jeden wraz z plastronem można podziwiać w Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze na wystawie „Dziedzictwo i współczesność”, na którą serdecznie zapraszam. Posiadam też około 40 proporczyków, przypinki, medale, fotografie, plakaty, kaski i nawet okolicznościowy talerz z okazji zdobycia DMP w 1985 roku.
Wróćmy do żużlowych plastronów. Dziś używa się ich tylko podczas zawodów indywidualnych. W meczach zastąpiły je jednolite kevlary. Jak oceniasz tę zmianę?
Negatywnie. Dla mnie plastron to nieodzowny i charakterystyczny element żużlowego stroju. Mam wrażenie, że w pewnym momencie władze polskiego speedwaya na siłę chciały ulepszyć rozgrywki, czerpiąc pomysły z innych dyscyplin i wprowadzając wiele niepotrzebnych zmian. Niewielkim pocieszeniem w tej sytuacji jest wprowadzenie od kilku lat obowiązkowych plastronów treningowych dla drużyn PGE Ekstraligi. Może dzięki temu jeszcze kiedyś tradycyjne plastrony ligowe wrócą do łask.
Jak Twoim zdaniem powinien wyglądać idealny plastron żużlowy?
Jak plastron Morawskiego. A poważnie, to chyba nie ma czegoś takiego jak idealny plastron. Na pewno muszą być spełnione pewne kryteria w zależności od przeznaczenia. Na pojedyncze turnieje plastrony są drukowane, ale według mnie klubowe powinny być wyszywane. Dzięki temu lepiej wyglądają. Klub z Zielonej Góry jako jeden z nielicznych, a może i jedyny w Polsce miał przez lata (poza sezonami 1995-1996) właśnie wyszywane plastrony. Może dlatego są tak trudne do zdobycia, bo robią ogromne wrażenie.
Przed sezonem 2021 zielonogórski klub zorganizował konkurs na projekt plastronu treningowego. Jak podobały Ci się pomysły kibiców?
Wielki ukłon za tę inicjatywę. To był świetny pomysł, a biorąc pod uwagę fakt, że konkurs spotkał się z tak dużym zainteresowaniem fanów mam nadzieję, że nie będzie to jednorazowa akcja. Projekty kibiców były różnicowane i ciekawe. Zabrakło mi jedynie choćby małego akcentu nawiązującego do rocznicy 75-lecia żużla, którą teraz obchodzimy.
Podoba ci się zwycięski projekt?
Był moim faworytem, więc tym bardziej się cieszę, że posiadam go teraz w kolekcji.
Na koniec chcę zapytać o projekt, który szykujesz we współpracy z klubem. Dotyczy on właśnie Twojej kolekcji plastronów. Czy możesz zdradzić więcej szczegółów?
W związku z obchodami 75-lecia na stronie klubu pojawiają się artykuły o najważniejszych meczach w historii i wyjątkowe zdjęcia w cyklu Falubaz Retro. Chcemy jeszcze wspólnie przybliżyć kibicom, jak prezentowały się przez lata plastrony naszych zawodników, zarówno klubowe, jak i okazjonalne z imprez rozgrywanych przy W69.
Dziękuję.
Zapraszam do śledzenia cyklu z plastronami na profilu Falubazu oraz do odwiedzenia profilu Przemek Falubaz Speedway Kolekcja. Znajdziecie tam wiele niepowtarzalnych zdjęć i informacji. Chciałbym też zwrócić się do kibiców: jeśli posiadcie jakieś plastrony i chcielibyście mi pomóc w uzupełnieniu i powiększeniu kolekcji, podzielić się zdjęciami i ciekawostkami, zapraszam do kontaktu.