KS Falubaz Zielona Góra awansował do ćwierćfinału Pucharu Polski po wygranej 6:1 z Błękitnymi Olbrachtów. Spotkanie podsumowywał dla naszego portalu szkoleniowiec zielonogórzan, Jarosław Miś.
Panie trenerze, wygrywamy 6:1, ale to nie był do końca łatwy mecz. Jakie są pana odczucia?
Patrząc pod kątem warunków w jakich to boisko było, to na pewno było to trudniejsze granie. Piłka mocno skakała na tych nierównościach, ale tak samo jak przeciwnikowi. 6:1 to wynik minimalny, ponieważ z przebiegu meczu i stworzonych sytuacji, to spokojnie mogło się zakręcić wokół dwucyfrówki. Teraz patrzymy na Piast Karnin, z którym gramy 13 kwietnia w Zielonej Górze.
Dziś, podobnie jak w spotkaniu z Kasztelanią Santok, sporo naszych akcji kończyło się ofsajdem…
No właśnie, z tym mamy problem. Przeciwnik w ciemno wychodzi do przodu, nam niestety nie do końca wychodzi rozegranie piłki, a cała pierwsza linia wysoko stojąc pod linią obrony przeciwnika niepotrzebnie wychodzi w ciemno do przodu, zamiast popracować na szerokości i dopiero wtedy łamać kierunek na bramkę przeciwnika. To drugi mecz, w którym te elementy nieco szwankują, czyli mamy dużo spalonych. Z kolei rozpędu nabiera gra z drugiej linii, kiedy podłączają się boczni obrońcy i praktycznie wychodzimy wtedy na „pustaka”.
Taki mecz to dobra okazja, by przetestować kilka innych wariantów taktycznych.
Dokładnie. Wyjściowa jedenastka w totalnie innym układzie, niż miało to miejsce we wszystkich dotychczasowych meczach. Daliśmy dziś pograć chłopakom, którzy praktycznie w tej rundzie jeszcze nie grali, jak Łukasz Ziętek czy Michał Hoc. Albert Cipior rozegrał całe spotkanie, podobnie Roman Kopacz, który w ostatnim meczu nie zagrał z powodu kartek, Tomek Piwowarski również zaliczył mecz w niemal pełnym wymiarze czasowym. Spotkaliśmy się również z Łukaszem Twarowskim, poniekąd z przymusu. Te osoby, które dzisiaj wyszły, z pewnością zasłużyły na to, by były brane pod uwagę w wyjściowej jedenastce w kolejnych meczach. Mamy dosyć wąską kadrę, dlatego też staramy się to wszystko poukładać w taki sposób, by każdy zawodnik był w pełnym rytmie meczowym.
Te rozgrywki pucharowe traktuje pan jako taki boczny tor względem ligi? Wiadomo, że priorytetem jest awans do 3. ligi. Jak to wygląda z Pucharem Polski?
Słyszeliśmy na okrzyku przed meczowym, jak Andrzej Dorniak mówił, że „Stadion Narodowy” czeka (śmiech). Tak że w tych rozgrywkach chłopcy cele mają dość wysokie. Myślę, że w każdym meczu do końca będziemy traktować poważnie naszych przeciwników, aby dotrzeć do samego finału.