Australijczyk Jason Doyle po kilku słabszych występach wczoraj w Gorzowie znów błyszczał i był naszym najskuteczniejszym zawodnikiem. Aktualny lider cyklu Grand Prix ocenił całe wczorajsze spotkanie oraz odniósł się do rewanżowego półfinału z Unią Leszno.
Mecz rozpoczął się dla nas bardzo źle. Przegraliśmy pierwsze trzy biegi podwójnie i trudno było odrobić tę stratę. Zawodnicy z Gorzowa byli dziś bardzo szybcy i mieli doskonale dobrane przełożenia. Nam zabrało trochę czasu znalezienie tych ustawień. W efekcie za późno zaczęliśmy odrabiać straty. Bieg piętnasty również nie przebiegł po naszej myśli. Przegraliśmy 5:1, a mieliśmy szansę odrobić trochę punktów. Tak się jednak nie stało i przed rewanżem mamy dośc dużą stratę. Nie jest to jednak wynik, którego nie możemy osiągnąć. Jeśli wszyscy pojedziemy dobre zawody, to wszystko jest możliwe - powiedział Jason Doyle.
Ostatnie tygodnie były dla mnie bardzo ciężkie. Przepraszam trenera, całą drużynę oraz kibiców za słabszy występ w półfinałach. Nie zdobywałem tak dużo punktów jak powinienem. Mam nadzieję, że fani to zrozumieją. To nie jest tak, że odpuszczałem te zawody kosztem innych. Robiłem co tylko mogłem, ale byłem bezradny. To nie tak, że byłem zmęczony. Na mój występ złozyło się wiele rzeczy i nie da się ich okreslić jednym słowem. Tydzień temu szybszy był odemnie nawet nasz junior. Nie ma żadnego wytłumaczenia na mój wynik w spotkaniu z Unią - przyznał Australijczyk.
Najważniejszą rzeczą dla mnie jest bezpieczne odjechanie zawodów. Tydzień temu zupełnie nie czułem prędkości w motocyklu. Przez to jechało mi się bardzo ciężko. Żużel to taki sport, w którym w jednej minucie jesteś mistrzam, a za chwilę upadasz i zostajesz z niczym. To na pewno nie był mój dzień. Starałem się i robiłem co mogłem, ale efektu nie było. Stadion opuszczałem zupełnie rozbity. Oczywiście moim celem jest złoto w Grand Prix, ale jestem częścią tej drużyny i chciałem jej pomóc w awansie do finału. W tym roku to się nie udało, ale wierzę, że za rok to się uda - zakończył Doyle.