Aktualności

Mecze 75-lecia| Start - Falubaz `02

Początek lat 90 XX wieku dla zielonogórskiego środowiska żużlowego był zupełnie nowym rozdziałem. Wraz z pojawieniem się Zbigniewa Morawskiego i jego zaangażowaniem w sponsorowanie klubu kibice mogli doświadczyć „świeżości” w postaci zawodników zagranicznych czy też barwnych imprez odbywających się na stadionie żużlowym przy ulicy Wrocławskiej 69.

Jak się jednak okazało, poza pierwszym bardzo udanym sezonem 1991, „amerykański sen” gasł coraz bardziej, a poza sukcesami sportowymi klub dotykały poważne dramaty w postaci śmierci Andrzeja Zarzeckiego i Artura Pawlaka, aresztowanie i skazanie dwóch zawodników za zabójstwo czy też problemy finansowe głównego sponsora. KS Morawski Speedway Team (pełna nazwa zielonogórskiego klubu w latach 1991-1994) pożegnał się z „elitą” w 1994 roku, rozpoczynając tym samym okres balansowania między najwyższą klasą rozgrywkową a jej zapleczem.

Od rozgrywek 1995 drużyna starowała jako Zielonogórski Klub Żużlowy (ZKŻ) z nazwami różnych firm, które wspierały istnienie żużla w naszym mieście. Kolejny blamaż zespołu nastąpił w sezonie 2001, kiedy to ówczesny ZKŻ Polmos, mimo nienajgorszej sytuacji przed rundą finałową, ostatecznie pożegnał się z ekstraligą.

Nic więc dziwnego, że w następnym roku zielonogórscy kibice i działacze chcieli jak najszybciej awansować. ZKŻ miał kilka atutów, w tym prawdziwego lidera - Billy`ego Hamilla, solidnie punktującego Andrzeja Huszczę oraz obiecującego młodzieżowca - Rafała Kurmańskiego, który w poprzednim sezonie wielokrotne, obok Amerykanina, był najskuteczniejszym zawodnikiem drużyny. Do składu dołączył również obiecujący Duńczyk Nicki Pedersen i wszystko wskazywało na to, że drużyna prowadzona przez nowego, ale znanego już w Zielonej Górze, trenera Zbigniewa Jądera będzie obok Puls-Startu Gniezno faworytem I ligi

Rywalizacja między tymi klubami była niezwykle zacięta. W rundzie finałowej na torze w Zielonej Górze lepsi okazali się zawodnicy z pierwszej stolicy Polski, którzy tym samym zyskali przewagę. Pozostałe mecze rundy finałowej ZKŻ wygrał, a Puls-Start Gniezno przegrał najpierw pojedynek w Rzeszowie, a potem odpuścił rywalizację w Rybniku (przegrywając walkowerem) by jak najlepiej przygotować się do najważniejszego pojedynku sezonu, czyli rywalizacji z zielonogórzanami na własnym torze, która zaplanowana została 29 września. Warto przy tym dodać, że w połowie roku do grona sponsorów dołączyła firma Quick-Mix, która do 2004 r. była sponsorem tytularnym naszego klubu.

W opinii wielu ekspertów faworytami byli gospodarze i to mimo kontuzji Krzysztofa Cegielskiego, który ostatecznie nie mógł wystąpić w tym spotkaniu.

Już pierwszy bieg pokazał, że w tym meczu nie zabraknie emocji. Z nawierzchnią toru zapoznali się\ wszyscy zawodnicy, najpierw na pierwszym łuku upadli Krzysztof Jabłoński i Krzysztof Stojanowski, a na drugim Kai Laukkanen i Nicki Pedersen. Sędzia spotkania zarządził powtórkę w czteroosobowym składzie, a w niej najlepszy okazał się Duńczyk, ratując tym samym biegowy remis.

Puls-Start wyszedł na prowadzenie po wyścigu czwartym. W zanosiło się na remis, ale w Stojanowskiego uderzył Pedersen i obaj zawodnicy upadli na tor. Z powtórki sędzia Marek Smyłaj wykluczył Pedersena, a Marek Hućko i Antonin Kasper nie dali szans wychowankowi naszego klubu. W tym miejscu wydawało się, że bliżej awansu są gospodarze. Tym bardziej, że strata ZKŻ wzrosła do sześciu „oczek” w kolejnym wyścigu. Rezerwa taktyczna zastosowana w biegu siódmym pozwoliła zmniejszyć ją do czterech punktów.

W ósmej i dziewiątej odsłonie dnia doszło do swoistej wymiany ciosów. Najpierw słabo spisujący się do tej pory słabo Grzegorz Kłopot wspólnie z Hamillem wygrał podwójnie, doprowadzając do remisu. Potem gospodarze odpowiedzieli tym samym, pokonując dość niespodziewanie Kurmańskiego. I znowu Puls-Start Gniezno był na czteropunktowym prowadzeniu.

Zielonogórzanie pierwszy raz wyszli na prowadzenie w tym meczu po wyścigu jedenastym dzięki zwycięstwu pary Kurmański - Hamill. Kolejny cios zielonogórzanie wyprowadzali w biegu trzynastym, tym razem za sprawą świetnie spasowanego „Kurmanka” oraz Andrzeja Huszczy. Goście powiększyli przewagę do sześciu punktów przed dwoma ostatnimi gonitwami.

Gospodarze żeby zwyciężyć musieli wygrać dwa ostatnie biegi. W czternastym po wyjściu ze startu na prowadzeniu była para Startu: Krzysztof Jabłoński i Jarosław Łukaszewski. Jednak na drugim wirażu Rafał minął „po dużej”, czyli w swoim stylu, obu rywali zapewniającym tym samym zwycięstwo naszej drużynie i powrót do ekstraligi. Miejscowi kibice byli załamani. Zupełnie inne nastroje panowały zaś wśród fanów z Zielonej Góry.

Ostatni bieg był już formalnością. W nim Pedersen i Hamill nie mieli większych kłopotów, wygrali podwójnie, ustalając wynik meczu 40:50.

Kluczem do zwycięstwa naszej drużyny okazała się postawa trzech liderów: Pedersena, Hamilla i Kurmańskiego. Cenne punkty dorzucili również Huszcza i Kłopot. W szeregach gospodarzy żaden zawodnik nie zapisał na swoim koncie dwucyfrowej zdobyczy. Antonin Kasper co prawda miał taki wynik z bonusami, ale w drugiej połowie spotkania, podobnie jak Łukaszewski i Hućko, jechał już gorzej.

ZKŻ Quick-Mix Zielona Góra 50
1. Nicki Pedersen 12 (3,w,3,3,3)
2. Krzysztof Stojanowski (0,1,d,1*)
3. Billy Hamill 13+2 (3,2,1,2*,3,2*)
4. Grzegorz Kłopot 4 (0,0,3,1,0)
5. Andrzej Huszcza 4+1 (0,-,0,2,2*)
6. Bartosz Kasprowiak ns
7. Rafał Kurmański 15+1 (3,3,1,2*,3,3)

Puls-Start Gniezno 40
9. Krzysztof Jabłoński 8 (1*,2,0,3,2)
10. Kai Laukkanen 6 (2.0,1,2,1)
12. Antonin Kasper jr 8+2 (1*,2*,3,1,1)
12. Marek Hućko 7+1 (2,3,2*,0,0),
13. Jarosław Łukaszewski 8+1 (2,3,2,0,1*)
14. Łukasz Linette ns
15. Mirosław Jabłoński 3+1 (1*,1,1,0,0)

Źródło:
www.speedwayw.pl
„Gazeta Lubuska”