Kapitan Marwis.pl Falubazu Zielona Góra Piotr Protasiewicz to zawodnik, za którym przemawia olbrzymie doświadczenie i ambicja. Nic więc dziwnego, że to właśnie jemu przyznano dziką kartę. – Piotr ma wielkie i niekwestionowane zasługi dla polskiego żużla. Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, komu należy się dzika karta – mówi o nim Piotr Szymański, przewodniczący GKSŻ.
Piotrze, otrzymałeś nominację do startu w finale Złotego Kasku w Zielonej Górze.
- Historia Złotego Kasku jest bardzo bogata i cieszę się, że w Zielonej Górze możemy być gospodarzem tak ważnego sportowego wydarzenia. Spotykamy się tu dzisiaj także po to, by uczcić pamięć Jerzego Szczakiela, bo zawody mają charakter jego memoriału. Nasze środowisko straciło w ostatnim czasie wiele uznanych osobistości. Uważam, że każdej z tych postaci należą się szacunek i wyrazy uznania, które można wyrazić właśnie poprzez takie turnieje.
Jak Ty traktujesz te zawody pod względem sportowym?
- Bardzo dziękuję za dziką kartę do udziału w tym prestiżowym finale. Ranga jest wysoka, bo zwycięstwo zapewnia miejsce w przyszłorocznych eliminacjach Speedway Grand Prix i Speedway European Championship, ale zdaję sobie sprawę, że jestem najstarszym zawodnikiem w obsadzie. Dla mnie najlepsze jest to, że stworzyła się możliwość jazdy przed własną publicznością wśród reprezentantów kraju. Mamy teraz przerwę w lidze, dlatego zaproszenie do ścigania w finale Złotego Kasku pozwala zachować rytm startowy. To dla mnie test formy. Potrzebuję jazdy z najlepszymi zawodnikami i udanych wyścigów, co w kontekście kolejnych meczów ligowych może być bardzo motywujące. Złoty Kask zdobyłem 20 lat temu w 2001 roku we Wrocławiu. Mam świadomość, że tegoroczny finał to może być ostatni występ w Złotym Kasku w karierze, dlatego chcę jak najlepiej zaprezentować się kibicom i spiąć jak klamrą różne swoje sukcesy.
W finale Złotego Kasku zmierzysz się z kolegami z drużyny: Patrykiem Dudkiem i Mateuszem Tonderem. To będzie trudna rywalizacja?
- W PGE Ekstralidze jedziemy dla drużyny. Punkt każdego zawodnika przybliża nasz zespół do sukcesu. Ale finał Złotego Kasku to zawody indywidualne i każdy z żużlowców zrobi wszystko, by poczuć jak smakuje to zwycięstwo. Wygrać w takim turnieju to prestiż, duma i wielka satysfakcja. My mamy wsparcie swoich kibiców, ich obecność zawsze mobilizuje i wyzwala dodatkową energię. Każdy z naszej trójki świetnie zna tor przy W69, co może być atutem, ale nie musi, bo czasami rutynowe podejście burzy nasze plany. Mogę zapewnić, że Patryk, Mateusz i ja oraz pozostali wysokiej klasy polscy zawodnicy z pewnością zadbają o to, by na torze nie zabrakło ambicji i walki. Mam nadzieję, że zwycięzca wyłoni się w końcowej fazie zawodów, że do ostatniego wyścigu będą emocje i niepewność. Nieprzewidywalność to przecież domena czarnego sportu.
Dziękuję.