Piotr Protasiewicz był liderem Falubazu Zielona Góra. Dzięki jego dobrej jeździe i podwójnej wygranej w ostatniej gonitwie, wynik dwumeczu jest wciąż sprawą otwartą.
Dziesięć punktów straty to Twoim zdaniem dużo przed rewanżem?
Dużo. Uważam, że jest to trochę za dużo, choć z drugiej strony mamy w niedzielę rewanż. Jestem przekonany, że pojedziemy troszkę lepiej. To jest sport. Chłopaki mieli trochę gorszy dzień. Zabrakło punktów Patryka, ale po wczorajszym sukcesie można było się spodziewać, że zejdzie niego ciśnienie. Nikt go tutaj nie będzie rozliczał. Jesteśmy rodziną sportową, taką żużlową. Razem wygrywamy, razem przegrywamy. Cały sezon jeździmy bardzo dobrze. Jest trudna sytuacja, bo po cichu myślałem, że te 43 punkty uda nam się wyskrobać. Z przebiegu meczu i tym, co było po wyścigu czternastym, i tak nie ma tragedii. Mogło być trochę gorzej. Wynik jest wciąż sprawą otwartą i przytrzymuje to co powiedziałem przed meczem. Szanse oceniam na 50 na 50. Sport nauczył mnie pokory i realnie podchodziłem do tego meczu. Trzeba zachować spokój, skupić się na meczu rewanżowym. Na pewno margines błędu mocno się zawężył. Mam nadzieję, że po raz kolejny kibice pomogą nam w zwycięstwie.
Wróćmy do sytuacji w biegu siódmym, w którym na tor upadł Krystian Pieszczek. Jak oceniasz tę sytuację?
Tak jak to było widać na telebimach w powtórkach. Byłem z przodu i napędzałem się. Wiedziałem, że obok jedzie Krystian, ale była to moja ścieżka, chciałem się napędzić. Pojechałem szeroko ale swoją ścieżką. Krystianowi lepiej było by ściąć do krawężnika startując z czwartego pola. Kiedy dwóch zawodników jedzie po zewnętrznej, dla kogoś może zabraknąć miejsca. Bardzo mi przykro, że tak się stało, ale nie była to niesportowa jazda.
Jak wyglądała nawierzchnia toru? Różniła się od tej z poprzedniego meczu?
Było bardziej przyczepniej niż na przykład rok temu, kiedy minimalnie przegraliśmy. Motocykle miały ciężko, start był bardzo przyczepny. Całe zawody szukałem odpowiednich ustawień i dopiero w końcówce znalazłem dobre, ale nie perfekcyjne.