Wszystko między nami gra, tylko brakuje tego najważniejszego, czyli wyniku - mówił po wczorajszym meczu Piotr Żyto. Trener naszej drużyn nie krył rozczarowania końcowym rezultatem, który spowodował że o ekstraligowy byt musimy martwić się do końca rundy zasadniczej.
Co czuje trener po takim meczu?
Każdy jest wkurzony. Każdy się starał, nie można zawodnikom odebrać serca. Niestety, Damian popełnił szkolny błąd, wyszedł ze startu, prowadził i myślę, że tego prowadzenia by nie oddał, bo potrafi jechać na tym torze. Potem Patryk miał podobną sytuację, z 5:1 zrobiło się 4:2. Na 14. bieg większość nie liczyła. Ale Zagar z powrotem wsiadł na dobry motocykl. Ten, którym jechał w pierwszych dwóch wyścigach. Potem chciał, żeby było lepiej, było gorzej, ale wymienił go, wygrali z Piotrem i nadzieje urosły. Przed ostatnim wyścigiem wydawało się, że będzie wszystko ok, ale tak się nie stało.
Co się zdarzyło w tym ostatnim wyścigu?
Fricke pojechał troszkę szerzej, Piotrek Pawlicki tam wjechał, a Patryk próbował dogonić Emila. Można znaleźć pewną analogię. W ubiegłym roku w ostatnim biegu my pozbawiliśmy Lublin play-offów, tak teraz...jeszcze zobaczymy, co się wydarzy w ostatniej kolejce. Mam nadzieję, że Częstochowa pokaże sportową postawę i nie da się ograć w Grudziądzu. Może być nawet remis, dla nas to też jakieś wyjście. Przed nami prawie trzy tygodnie w nerwach.
Mecz zaczął się od naszego zwycięstwa. W drużynie zapanowała euforia?
Może nie euforia, bo Fogo Unia Leszno to bardzo mocny zespół. Dziś moi zawodnicy się im postawili, widać było zaangażowanie, walkę. Kołodziej, Saifutdinov i Doyle dwucyfrówek nie zrobili. Ale Fabian Ragus na pewno lepiej by pojechał niż Nile Tufft, który dwa pierwsze biegi, który nie jechał, a się toczył. Szczęście, że Doyle miał defekt, to przywieźliśmy 4:2. Choć teraz już nie ma gdybania. Remis nikogo by nie krzywdził, a tak mamy kolejną piękną porażkę. Tor był przygotowany dobrze, bardzo duża w tym praca toromistrza. Wszystko między nami gra, tylko brakuje tego najważniejszego, czyli wyniku.
Którego z wyścigu żal najbardziej?
Końcówki, kiedy Pawliczak prowadził, a Dudek z Fricke jechali na 5:1. Chłopaki naprawdę bardzo się starali o dobry wynik dla drużyny.
Powiedział pan wcześniej, że nie wyobraża sobie zespołu w pierwszej lidze. Teraz ryzyko jest jeszcze większe.
Zawodnicy, sztab, toromistrz, zarząd, każdy z nas wykonali kawał ciężkiej roboty i byłoby żal, żebyśmy byli w przyszłym roku w pierwszej lidze. Nie wyobrażam sobie tego. Nie po to się tutaj pracuje, mieszka, oddaje 200 procent chęci i zaangażowania, żeby spaść. Byłoby przykro, ale teraz nie od nas to będzie zależało.
Rozmowa za RZG.pl