16-letni Jakub Osyczka to pierwszy z dwóch adeptów zielonogórskiej szkółki, którzy w ubiegłym tygodniu pomyślnie zdali egzamin na licencję "Ż". Poznajmy sylwetkę nowego zawodnika zielonogórskiej drużyny.
Skąd pomysł na uprawianie sportu żużlowego?
Pierwszy raz na stadion zabrała mnie mama, miałem wtedy zaledwie 2 lata. Z opowiadań wiem, że byłem zafascynowany tym co zobaczyłem. Tak mi się to spodobało, że na drugi dzień pod blokiem, gdzie mieszkaliśmy, jeździłem na małym rowerku i udawałem żużlowca.
Jak i kiedy zaczęła się Twoja przygoda z treningami?
Do żużlowej szkółki zapisałem się gdy miałem 12 lat. Na początku jeździłem po torze na małej crossówce. Następnie przesiadłem się na motocykl żużlu. Niestety początki nie były zbyt udane. Na trzecim treningu upadłem i trafiłem do szpitala. Na szczęście nic poważnego się nie stało.
Czy przed żużlem miałeś kontakt z motocyklami?
Oczywiście, że tak. Pierwszy motocykl otrzymałem od dziadka na pierwszą komunię. Od tej pory rozkochałem się w motocyklach i tak już zostało.
Czy przed rozpoczęciem treningów chodziłeś na Falubaz i interesowałeś się żużlem?
Bardzo się interesowałem. Cały czas wolny jaki miałem koncentrowałem na żużlu. Zbierałem wycinki z gazet i wklejałem je do zeszytów. Mam je jeszcze do dzisiaj na pamiątkę.
Kto jest Twoim żużlowym idolem, na którym się wzorujesz?
Żużlowych idoli mam kilku. Na pewno zaliczają się do nich Emil Sajfutdinov, Jason Doyle, Grzegorz Zengota, Piotr Protasiewiczy czy Patryk Dudek. Z racji mojego wzrostu staram się wzorować na wysokich zawodnikach jak na przykład Niels Kristian Iversen czy wspomniany Piotr Protasiewicz. Podpatruję jak wjeżdżają w łuk, jak wystawiają lewą nogę oraz inne elementy jazdy.
Jak wyglądają Twoje najbliższe plany żużlowe?
Przede wszystkim dużo jazdy oraz treningów fizycznych i mentalnych. W przyszłym roku chciałbym zaliczyć jak najwięcej startów w zawodach żużlowych, a do tego potrzebne jest odpowiednie przygotowanie fizyczne. Z pewnością mocno przepracuję zimę, ale w tym roku chcę jeszcze pojeździć na treningach, a może nawet wystartować w jakimś turnieju.