Aktualności

Przemysław Pawlicki| To była dla mnie czysta przyjemność

- Uważam, że to był bardzo dobry sezon dla Falubazu, utrzymaliśmy się, awansowaliśmy do play - off, gdzie trafiliśmy na Mistrza Polski i to nie było najłatwiejsze zadanie, aby przedostać się dalej. Ale się nie poddawaliśmy - powiedział kapitan NovyHotel Falubazu Zielona Góra Przemysław Pawlicki, który podsumował dla nas sezon 2024 w wykonaniu naszej drużyny.

5 września obchodziłeś 33 urodziny. To dla Ciebie czas na refleksję czy na świętowanie?
- Raczej na obowiązki, które towarzyszą mi przez cały dzień i nie dają mi czasu na to, by jakoś szczególnie świętować. Choć nie ukrywam, że udało się spotkać z najbliższymi znajomymi i spędzić fajnie czas. Ale najważniejsze są teraz sprawy domowe.

W tym roku byłeś kapitanem drużyny. Jak się czułeś w tej roli?
- Przede wszystkim był to dla mnie ogromny zaszczyt. Rola kapitana nie jest najłatwiejsza, bo w żużlu nie brakuje trudnych momentów i stresu. Starałem się utrzymywać fajne relacje z chłopakami. Był to dla mnie ogromny zaszczyt, tym bardziej, że do naszego zespołu dołączył Piotr. To jest taka rola, że czujesz odpowiedzialność za drużynę i chcesz jak najlepiej spełniać swoje zadanie, ale jak jest fajna drużyna, to czysta przyjemność. I tak właśnie było w tym roku. 

A jak oceniasz sezon w wykonaniu drużyny?
- Na samym początku wszyscy mówili o tym, że plan minimum to utrzymanie, zdawaliśmy sobie z tego sprawę, ale też głęboko wierzyliśmy, że jesteśmy drużyną, która w lidze może namieszać. Wielokrotnie było blisko zaskakujących wyników, którymi mogliśmy sprawdzić niespodziankę, jednak ostatecznie czegoś brakowało. Ale uważam, że to był bardzo dobry sezon dla Falubazu, utrzymaliśmy się, awansowaliśmy do play - off, gdzie trafiliśmy na Mistrza Polski i to nie było najłatwiejsze zadanie, aby przedostać się dalej. Ale się nie poddawaliśmy. Przyjeżdżając na mecz z Lublinem, na ćwierćfinał przy W69 wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie wygrać u siebie. To spotkanie nie ułożyło się po naszej myśli i do Lublina pojechaliśmy już w osłabieniu, więc było jeszcze ciężej. Mam jednak nadzieję, że ani kibice ani władze klubu nie są zawiedzeni naszymi wynikami. Nie wszystko potoczyło się tak, jakbyśmy tego chcieli. Ale dawaliśmy z siebie wszystko. Teraz, już po zakończeniu sezonu dla nas, jak już opadają emocje, oceniam, że to był dobry czas dla Falubazu. Plan minimum został zrealizowany, a do tego jeszcze awans do play offów.  Było całkiem spoko. 

W ostatnim meczu sezonu pokazałeś się z bardzo dobrej strony. Na torze Mistrza Polski zdobyłeś 12 punktów. Czy pomógł Tobie fakt, że był to mecz bez tak dużej presji niż te wcześniejsze?
Do każdego swojego spotkania podchodzę tak samo, niezależnie od tego, czy to mecz o nic, czy mecz o wszystko. Staram się wypracowywać u siebie nawyki, które mają mi sprzyjać w jeździe. Nie jest tak, że jak gra toczy się o mniejszą stawkę, to zawodnik podchodzi do meczu na luzie. Ja tak nie mam. Na każdych zawodach mocno się koncentruję. Zależy mi na tym, by zdobyć jak najwięcej punktów i w ten sposób pomóc drużynie. To, czy mecz jest najniższej czy najwyższej rangi - dla mnie nie ma znaczenia, zawsze szanuję przeciwnika tak równie mocno. 

Jesteś zadowolony ze swoich indywidualnych wyników?
- Jeśli masz na myśli ligę, wiem, że mogło być lepiej. Zdaję sobie sprawę z tego, że muszę popracować nad swoją jazdą. Były momenty, że może nie dysponowałem super szybkością i się męczyłem, nie wychodziłem dobrze spod taśmy, przez to początek sezonu nie był najlepszy. Potem się poprawiło, sprzęt miałem naprawdę super przygotowany. Tylko trochę nerwowości z początku sezonu też się wdarło później. Wiem, że muszę sporo uwagi poświęcić na to, żeby w tych ważnych wyścigach nie popełniać tylu błędów, ile dotąd się zdarzyło. Jestem zawodnikiem, który nigdy nie odpuszcza, nigdy nie kalkuluje i może dzięki temu mogę ucieszyć kibiców tym, że nie ma dla mnie straconej pozycji.

Który moment sezonu wspominasz najlepiej?
- Najlepszym meczem był Gorzów. Tam czułem się bardzo dobrze dopasowany do toru, bardzo dobrze czułem się na motocyklu. I to spotkanie utkwiło mi w pamięci. Było jeszcze kilka takich spotkań, w których punktowo nie było najgorzej. Ale derby w Gorzowie doskonale pamiętam i wspominam najbardziej. 

A najtrudniejszy moment?
- To zdecydowanie mecz z Częstochową na domowym torze, kiedy nie mogłem się odnaleźć i skutecznie zdobywać punkty dla drużyny oraz Lublin na wyjeździe w rundzie zasadniczej. To były takie dwa najsłabsze mecze w moim wykonaniu. 

Co chciałbyś przekazać kibicom?
- Bardzo dziękuję im za to, że tak licznie na każdym meczu nas wspierali. Robicie niesamowitą atmosferę, gdy nas dopingujecie. Wtedy czujemy waszą siłę i za to jestem bardzo wdzięczny. Wspólnie stworzyliśmy na stadionie świetne widowisko i super atmosferę. Bardzo za to kibicom dziękuję.