Aktualności

Przemysław Pawlicki| W tym roku udało mi się odnaleźć prędkość

W rozmowie z falubaz.com Przemysław Pawlicki podsumował sezon 2025 w wykonaniu swoim oraz Stelmet Falubazu Zielona Góra. Z kapitanem naszej drużyny rozmawialiśmy też o jego najbliższych planach startowych oraz wakacyjnych.

Przemku, za nami sezon 2025 – jak z Twojej perspektywy wyglądała droga drużyny przez rozgrywki 2025?
Nie było łatwo, początek sezonu wpłynął na to, że nie udało nam się awansować do play-off, ale po drodze też mieliśmy trochę nieszczęścia. Kilku zawodników miało kontuzję, a nie jest łatwo zrealizować swoje cele, gdy zdarzają się takie sytuacje. Jednak, gdy jechaliśmy w pełnym składzie, pokazywaliśmy, że jesteśmy mocną drużyną i niewiele zabrakło do tego, żebyśmy awansowali do fazy play-off.

Czy można wskazać jedną konkretną przyczynę braku awansu do fazy play-off?
Ciężko wskazywać jedną, konkretną przyczynę. Było ich kilka, bo sezon trwał długo, meczów było sporo. Kiedy chcesz awansować do play-offów, musisz mieć dyspozycję na tyle równą, żeby od początku sezonu przywozić punkty dla drużyny. A, jak wspomniałem, początek sezonu nie był dla nas najlepszy, potem przytrafiały się kontuzje i nie mogliśmy startować w pełnym zestawie.  

Co było największą siłą drużyny w 2025 roku?
Największą siłą? Kiedy znaleźliśmy optymalną formę, byliśmy mocną drużyną, która potrafiła postawić się zespołom, które były wpisane już przed sezonem na finały. Pokazywaliśmy to na torze.

Jako kapitan byłeś nie tylko liderem na torze, ale też w parkingu – jak oceniasz swoją rolę w budowaniu atmosfery i jedności zespołu? 
Ciężko mi samemu siebie ocenić. Ale zawsze staram się być dobrą duszą drużyny. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy, a jestem w stanie pomóc, to to robię. Dużo czasu spędzam z młodszymi kolegami i im przekazuję tej wiedzy swojej najwięcej. Ale z zawodnikami starszymi również często dyskutujemy.

Które mecze w tym sezonie były dla Ciebie najbardziej pamiętne i dlaczego?
Ostatni mecz z Rybnikiem pamiętam najbardziej, bo odbył się niedawno. Ale, jakbym się cofnął pamięcią, znalazłbym jeszcze kilka. Nie jeżdżę tylko w Polsce, mam też swoje cele sezonowe, startuję w ligach zagranicznych i skupiam się na tym, co się dzieje od zawodów do zawodów. Zimą, gdy będę miał więcej czasu, by obejrzeć mecze, pewnie przypomnę sobie więcej, te lepsze i gorsze chwile.

Po raz pierwszy w karierze w PGE Ekstralidze zakończyłeś sezon ze średnią powyżej 2,00 pkt/bieg. Co zadecydowało o tak dużym progresie w Twojej jeździe?
W dzisiejszym żużlu jest wiele aspektów, które muszą się połączyć, złożyć w jedność. A przede wszystkim liczy się to, jak szybko odnajdzie się prędkość w motocyklu. W tym roku udało mi się ją odnaleźć za pomocą silników Petera Johnsa. Bardzo ważne są też przygotowania do sezonu. Ja w tym roku wprowadziłem dużo nowych rozwiązań, które się sprawdziły.

 

Moment, który wspominasz pewnie najmniej, to turniej SEC w Bydgoszczy i kontuzja obojczyka, która wykluczyła Cię ze startów na pewien czas.
Przeszedłem operację i dość szybko zacząłem wracać do zdrowia. Wykluczyła mnie ta kontuzja z ważnych momentów sezonu. Pouciekały mi finały mistrzostw Polski i mistrzostw Europy. Dodatkowo, uciekło mi też kilka meczów ligowych w Polsce, za granicą.   

Czy to był przełomowy, najlepszy rok w Twojej karierze?
Może pod kątem ligi tak, bo ta średnia, którą wykręciłem, to był mój cel, który postawiłem sobie przed sezonem. Wcześniej średnia także sięgała do tego poziomu, tylko potem gdzieś to uciekało i ostatecznie kończyłem poniżej dwóch punktów na bieg. W tym roku udało się zrealizować ten cel. Zawsze patrzę na sezon kompleksowo i zależy mi, aby być zawodnikiem stabilnym w lidze polskiej, w zagranicznych oraz w zawodach indywidualnych. Widzę, że muszę jeszcze nad kilkoma rzeczami popracować. Nawet przy najlepszym sezonie zawsze będę dążył do tego, żeby jeszcze coś poprawić. Nie nazwałbym go przełomowym sezonem, ale dobrym pod względem moich występów w PGE Ekstralidze. Nie uważam też, by był on najlepszy, bo stać mnie na jeszcze więcej.  

Jakie cele stawiasz sobie i zespołowi na kolejny sezon?
Wszyscy wiemy, po co jedziemy, po co budujemy drużynę. Nasze cele są konkretne i przyszłym roku będziemy robić wszystko, aby je zrealizować.  

Czy uważasz, że Falubaz ma potencjał, by w najbliższych latach sięgnąć po medale PGE Ekstraligi?
Drużyna Stelmetu Falubazu Zielona Góra przez ostatnie lata jest dobrze budowana, choć nie zawsze uda trafić się z dyspozycją, by spokojnie wjeżdżać do play-offów i walczyć o medale. Ale z roku na rok coraz lepiej to wygląda. Zamierzamy zrobić wszystko, by w końcu zawiesić na szyi medale.  

Niedawno zakończyły się rozgrywki PGE Ekstraligi. Mamy nowego Mistrza Polski. Wynik meczu finałowego Cię zaskoczył?
Przed sezonem rozmawialiśmy z chłopakami i już wtedy mówiłem, że drużyna z Torunia na pewno mocno postawi się Lublinowi w tym roku. Dużą niespodzianką nie było to dla mnie. Był to bardzo zacięty finał, trzymający w napięciu, a takie chcemy oglądać.  

Jakie plany na najbliższe tygodnie? Startujesz jeszcze w jakichś zawodach, czy może planujesz już wakacje?
Przede mną turniej Jarka Hampela i jeszcze kilka testów na torze zanim odstawię motocykle do garażu. Mam też zawody w Stanach Zjednoczonych, na które pojadę z końcem października i po powrocie będę myślał o tym, by gdzieś wyskoczyć z rodzinką.  

Jak wspominasz jazdę z Jarkiem w barwach Zielonej Góry? 
Nie tylko w Falubazie. Moja historia z Jarkiem zaczęła się w Lesznie, kiedy stawiałem pierwsze kroki na żużlu i tam mogłem obserwować i brać przykład z Jarka. On był i będzie dla mnie wielką legendą żużla. Zawsze się dobrze dogadywaliśmy, to dla mnie wzór do naśladowania. Wniósł bardzo dużo do tego sportu: dla młodszych zawodników, którzy mieli okazję się uczyć od niego i dla kibiców, bo reprezentował nasz kraj na najwyższym poziomie. Był świetnym żużlowcem przez całą swoją karierę. Stało się tak, że Jarek zakończył ją, kiedy jeździliśmy w Zielonej Górze. Świetnie było być tak blisko tego zawodnika. Cieszę się, że mogłem uczyć się od niego rzeczy, które mi się przydają w karierze.  

A jak wspominasz współpracę z Piotrem Protasiewiczem? 
Byłem bardzo zaskoczony informacją o jego odejściu. Nie spodziewałem się tego. Moja współpraca z Piotrem układała się świetnie. Bardzo dużo mu zawdzięczam, bo to on uwierzył we mnie, ściągnął mnie do Falubazu, do pierwszej ligi. Udało nam się awansować do PGE Ekstraligi, a w następnym roku do play-offów, choć nikt na to nie stawiał. Ostatni sezon nie był łatwy, cel nie został zrealizowany, ale współpraca z Piotrem to była dla mnie przyjemność i zawsze będę wspominał ją bardzo dobrze.  

Na koniec – czy chciałbyś coś przekazać kibicom po sezonie?
Myślę, że po ostatnim meczu przekazałem Wam już wszystko przed trybunami! Przede wszystkim: dziękuję! Po raz kolejny nie zawiedliście, byliście z nami przez wszystkie zmagania, dopingowaliście nas z całych sił. Liczę, że tak wielkie wsparcie poczujemy też w następnym sezonie.