
Młodzi, starzy i w średnim wieku. Co łączy pokolenia zielonogórzan? Magia żużla! Kochają szybkie motory, adrenalinę i mijanki na torze na pełnej petardzie.
Kibicem Falubazu jestem równo 40 lat! Pierwszy mój mecz, z Apatorem Toruń, zaliczyłem przy W69 13 sierpnia 1987 r. To wtedy zginął Wiesław Pawlak. W żużel wkręcił mnie tata, to była miłość od pierwszego... zapachu metanolu. I kiedy coś przeskrobałem, miałem szlaban na stadion. To zawsze działało! Przez ten czas świętowałem m.in. cztery tytuły mistrzowskie naszych w 1991, 2009, 2011 i 2013 r., ale i rozpaczałem, kiedy kilkukrotnie osuwaliśmy się w żużlowej hierarchii. Historię wzlotów i
upadków przypomina mi pokaźna kolekcja programów żużlowych. A jak inni wciągnęli się w czarny sport? Iza przygodę z kibicowaniem zaczęła na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku. - Z wujkiem siedzieliśmy za wieżyczką sędziowską. Zachwyciło mnie show za czasów Morawskiego, podprowadzające, powiew wielkiego świata - twierdzi Iza, która wybrała się na mecz z Lublinem z mężem, znajomymi, synem Maćkiem i jego kolegami.
Maciek chodzi na Falubaz od 2022 r., od pechowego sezonu, w którym zielonogórzanie o włos przegrali z Krosnem finał o wejście do żużlowej elity. - Kocham kibicować. A najważniejsze jest to, że jednocześnie mogę spędzać czas i z rodziną, i kolegami - ekscytuje się młody kibic. - Prawdziwymi fanami jesteśmy od połowy sezonu 2023, wcześniej chodziliśmy na Falubaz sporadycznie. Lubimy mijanki na torze na pełnej petardzie i jak się mocno kurzy. Atmosfera jest mega - Hubert, Karol i Zbyszek, koledzy chłopaka, mówią niemal chórem. Marcin Urbanowski z Otynia żużlowego bakcyla połknął dzięki kolegom ze szkoły przy ul. Wrocławskiej. - Skończyłem ją 25 lat temu i od tamtej pory na dobre i na złe kibicuję Falubazowi - opowiada Marcin, który na spotkanie z mistrzem przyszedł na trybunę K z synem Szymonem, podobnie jak tata wkręconym w speedway. - Najbardziej utkwił mi w pamięci mecz z Unią Leszno w maju 2004 r. Obejrzeliśmy go w kompletnej ciszy. Wszyscy wiedzieli, że nasz idol Rafał Kurmański nie żyje. Siedziałem na prostej startowej i miałem łzy w oczach. Żużel to adrenalina i emocje na najwyższym poziomie. Nasi rycerze na motorach igrają ze zdrowiem i życiem, i to nas właśnie fascynuje. To Formuła 1 w polskim wydaniu - podkreśla Urbanowski.
Szymon ma 13 lat i od dziewięciu bywa na stadionie! - Najbardziej podoba mi się duża prędkość w żużlu - przyznaje młody. Urbanowscy w tym roku nie ograniczą się do meczów domowych Falubazu. Przed nimi wyjazdy do Wrocławia, Gorzowa a nawet Rybnika! - Żużlem zaraził mnie mój ojciec Jakub. Na stadion szliśmy z jego kolegami. Ojciec był mechanikiem samochodowym, diagnostą, znał się osobiście z niektórymi żużlowcami, którzy też lubili grzebać przy autach. Bardzo mi to imponowało - opowiada Maciej Dobrowolski, zielonogórzanin. Dominik przyszedł na mecz z siedmioletnim synem Nikodemem. - Na początku było dla niego za głośno, teraz sam ciągnie na stadion. Ja się wkręciłem, bo brat słuchał radiowych relacji Jacka Białogłowego. Wpadłem w żużlowe sidła w czasach Pedersena i Hamilla. Falubaz balansował na granicy pierwszej i
drugiej ligi - wspomina Dominik.
Rafał Krzymiński
"Czas na żużel"