Kiedyś każdy z nich walczył o punkty w barwach Falubazu. Po latach nie odpuszczają żadnego meczu naszej drużyny, z niecierpliwością też czekają na Derby Ziemi Lubuskiej.
Andrzej Huszcza
Derby Ziemi Lubuskiej to emocje i niezwykła sportowa zaciętość, taka walka o żużlowe przywództwo w regionie, święta wojna. Tak się zawsze postrzegało te mecze. Moje pierwsze derby zdarzyły się w latach 70. Potem była chwila przerwy, tak jak teraz u nas, bo spadliśmy ligę niżej. Zawodnicy podchodzili do tego tematu bardzo profesjonalnie, bo chodziło nam o dobry wynik. Nie było między nami konfliktów, skupialiśmy się na sportowej rywalizacji, a nie na tym, czy ktoś kogoś lubi czy nie. Pewnie niewielu teraz pamięta, że raz nawet koledzy ze Stali pożyczyli nam swoje czarno-białe wtedy plastrony, bo kierownik drużyny zapomniał o naszych. I my ich w tych plastronach na ich torze pokonaliśmy! Pamiętam też spotkanie w Gorzowie, kiedy już po pierwszym biegu wykluczyli Jarka Szymkowiaka i to do końca zawodów! Chciano nas w ten sposób osłabić, ale się nie udało i wygraliśmy.
Ta przerwa w PGE Ekstralidze była dla nas zdecydowanie za długa, więc na pewno wszyscy są spragnieni tej walki i dopingu. Kibice wyczekują tego meczu od dawna i na pewno już szykują niezapomniane oprawy, bo przecież słyną z takich ciekawych akcji na cały świat. Za moich czasów autobusy z kibicami nieraz wracały z powybijanymi szybami, a oni sami z guzami, bo wrzało też poza stadionami. Ale teraz mam nadzieję, że będzie dla każdego bezpiecznie, a zawodnicy obu ekip stworzą wielkie widowisko i W69 wypełni się po brzegi.
Andrzej Skoniecki
Nie miałem zbyt wielu okazji, by wystąpić w derbach, ale pamiętam, że zawsze to były zażarte pojedynki. Zupełnie inne sportowo czasy i inne tory, znacznie przyczepniejsze, więc i zawody trochę takie w stylu kaskaderskim, wtedy się wygrywało głównie przełożeniami. Choć tak wiele się w żużlu zmieniło, to na derby emocje wśród kibiców pozostały ogromne. Wiem, że bilety na to wydarzenie wykupiono błyskawicznie, więc będzie komplet. Jestem przekonany, że ze strony kibicowskiej i sportowej pokażemy prawdziwe święto żużla. Po zwycięstwie z Grudziądzem i fantastycznym, zremisowanym meczu w Lesznie drużyna jest na pewno mocno zmotywowana, by teraz znów wygrać u siebie. Można się tylko szczycić, że mamy tak zbudowany zespół, który krok po kroku może nawet awansować do play off. Dla mnie to nie będzie zaskoczenie.
Mirosław Łukaszewicz
Kiedyś to były prawdziwe derby, w tym sensie, że w obu zespołach jeździli rodowici gorzowianie i zielonogórzanie, wychowankowie. Ja akurat pochodzę z Gorzowa, ale żużlowo wychowałem się przy Falubazie, bo zacząłem tu treningi na pierwszym roku WSI i do dzisiaj mieszkam w Zielonej Górze. Jako żużlowcy bardzo się przyjaźniliśmy, nie było między nami antagonizmów, spotykaliśmy się też prywatnie po zawodach. Wyjeżdżaliśmy na obozy przygotowawcze, np. do Węgierskiej Górki, gdzie trenowały ekipy z Torunia, Lublina, Rzeszowa, Gorzowa i Zielonej Góry. Graliśmy w piłkę, ćwiczyliśmy, a w sezonie rywalizowaliśmy na różnych torach. Zostały mi po tych czasach piękne wspomnienia.
Jestem przekonany, że w derbach u siebie wygramy. Nasza drużyna może sprawić sporo żużlowych niespodzianek nie tylko Stali Gorzów. Po meczu w Lesznie czuję radość, ale mam też spory niedosyt, bo i tam mogliśmy zwyciężyć. Liczę, że tak właśnie stanie się w rewanżu.