Zbigniew Marcinkowski rozpoczął karierę na fali pierwszego sukcesu zielonogórskiej drużyny – awansu do ekstraligi. Był rok 196y 7, gdy zaledwie 18-letni chłopak postanowił zostać żużlowcem i zapisał się do szkółki Klubu Motorowego „Zgrzeblarki” Zielona Góra. Szybko okazało się, że młokos dysponuje dużym talentem i już rok później Marcinkowski wszedł do szerokiej kadry zespołu, razem z niewiele starszymi od niego: Pawłem Protasiewiczem, Ryszardem Skoczylasem i Jerzym Szymczakiem.
Z młodych zawodników początkowo najlepiej sobie radzili Protasiewicz oraz Szymczak i to oni najczęściej trafiali do ligowego składu. Marcinkowski swojego debiutu w lidze nie mógł zaliczyć do udanych, gdyż jedyny swój wyścig zakończył... wykluczeniem. W kolejnym sezonie, w 1968, gdy zespół przeżywał trudny okres i mówiło się nawet o wycofaniu „Zgrzeblarek” z rywalizacji ligowej, 19-letni Marcinkowski wystąpił w dziesięciu wyścigach i zdobył sześć punktów. Początki były trudne, ale właśnie w Marcinkowskim trenerzy i działacze dostrzegli największy talent rokujący nadzieję na lepszą przyszłość drużyny.
Odmłodzenie składu zaczęło przynosić efekty już w sezonie 1969, gdy zielonogórzanie znów byli groźni dla najlepszych drugoligowców, a spory w tym udział miał także Zbigniew Marcinkowski, dla którego częste starty były najlepszą lekcją żużla. Efekty szybko nadeszły. 3 sierpnia Marcinkowski w półfinale MIMP w Tarnowie zajął piąte miejsce i awansował do finałowej rozgrywki, a na torze w Lublinie wygrał jeden z wyścigów i z sześcioma punktami był na dziesiątym miejscu. Sześć oczek wywalczył także w jednym z finałów młodzieżowego Srebrnego Kasku w Zielonej Górze.
W 1969 r. swoją 13-letnią karierę zakończył jeden z liderów – Henryk Ciorga (pierwszy zielonogórzanin w finale IMP). Gdy wydawało się, że w następnym sezonie jego miejsce zajmie Protasiewicz – nagle eksplodował talent Marcinkowskiego, który w 1970 r. stał się liderem „Zgrzeblarek”, a średnia 2,44 pkt. na bieg dawała mu trzecie miejsce wśród wszystkich żużlowców II ligi (czwarty był Protasiewicz, a szósty, powołany przed sezonem do Kadry Narodowej, Mieczysław Mendyka). Dobra postawa na torach drugoligowych poparta została zwycięstwem w Srebrnym Kasku oraz awansem do finału IMP w Gorzowie, gdzie pięć punktów wystarczyło do zajęcia ósmego miejsca (niestety, z uwagi na kolizję terminów Marcinkowski nie mógł wystartować w finale MIMP w Zielonej Górze, gdzie byłby jednym z faworytów do złota). Na koniec sezonu Marcinkowski został indywidualnym mistrzem federacji „Stal”, skupiającej kluby podległe Ministerstwu Przemysłu Maszynowego.
Kolejny sezon w karierze „Marcina” to powtórzenie sukcesu w Srebrnym Kasku (tym razem wespół z Zenonem Plechem i Grzegorzem Kuźniarem, którzy również zdobyli po 54 pkt. w cyklu turniejów), szóste miejsce w finale MIMP oraz awans z zespołem do ekstraligi! Udanie zadebiutował także w reprezentacji narodowej seniorów (w test-meczu z Wielką Brytanią zdobył na torze w Gorzowie 15 pkt. w sześciu wyścigach) i juniorów (w trzech test-meczach ze Szwedami w Gorzowie, Zielonej Górze i Gdańsku oraz w towarzyskim czwórmeczu w Poznaniu), a w memoriale im. Alfreda Smoczyka zajął czwarte miejsce.
Ósme miejsce w Złotym Kasku, ponowny start w finale IMP (tym razem 13. miejsce w Bydgoszczy, a wcześniej zwycięstwo w półfinale w Chorzowie) oraz dobre wyniki na torach krajowych sprawiły, że w 1972 r. Marcinkowski został wytypowany do udziału w finale Mistrzostw Świata Par w szwedzkim Boras, gdzie z częstochowianinem Wiktorem Jastrzębskim zajęli piąte miejsce z 15. pkt. (13 zdobył zielonogórzanin). Udane baraże o utrzymanie się w najwyżej klasie rozgrywek oraz udział w test-meczu ze Szwedami w Gorzowie, to kolejne sukcesy lidera „Zgrzeblarek” w tym sezonie.
Największy jednak sukces w karierze Marcinkowskiego to brązowy medal MŚP w Boras za trzecie miejsce w parze z Plechem (do 14 pkt. gorzowianina nasz zawodnik dorzucił siedem; w dodatkowym biegu o srebro Plech przegrał walkę z Duńczykiem Ole Olsenem). To pierwszy medal Mistrzostw Świata zdobyty przez zielonogórzanina! W lidze Falubazowi przypadł dość niespodziewany brązowy medal DMP, a jednym z ojców sukcesu był właśnie Marcinkowski. Sukcesem zielonogórzanina zakończyły się też rozgrywki indywidualne (szóste miejsce w finale IMP w Rybniku i dziewiąte w Złotym Kasku) oraz udział w meczu Polska – Anglia we Wrocławiu (14 pkt. i cztery bonusy, czyli komplet w sześciu biegach). Słabiej poszło mu w kolejnych spotkaniach z Anglikami w Rybniku (osiem punktów) i Chorzowie (dwa punkty) oraz w tzw. Lidze Światowej rozgrywanej latem na torach angielskich, a sezon zakończył się pechowo 6 października w Gdańsku podczas meczu reprezentacji Polski z ZSRR, gdzie Marcinkowski złamał nogę.
Z powodu leczenia kontuzji sezon 1974 był stracony. Osłabiony zespół pechowo przegrał baraże i opuścił I ligę. Żużlowe tradycje w rodzinie Marcinkowskich kontynuował brat rozpoczynając treningi w szkółce Falubazu (w 2002 r. w ślady ojca i wujka poszedł syn Jerzego – Alan).
Kolejny sezon, to próba powrotu zielonogórzan do najwyższej klasy rozgrywek, która powiodła się m.in. dzięki bardzo dobrej jeździe Marcinkowskiego (15. średnia biegopunktowa w II lidze). On i Zbigniew Filipiak zdobyli tytuł wicemistrza par wśród drugoligowców, a sukcesem indywidualnym był powrót do reprezentacji narodowej na mecz ze Związkiem Radzieckim w Gorzowie.
Ostatni rok startów Zbigniewa Marcinkowskiego w barwach klubu z Winnego Grodu to 1976. Żużlowcy Falubazu dość pechowo przegrali pierwszoligową walkę o utrzymanie i spadli do II ligi. Po tym sezonie klub postanowił odmłodzić kadrę i pozwolił na odejście kilku doświadczonych zawodników. Nowy klub znalazł m.in. Zbigniew Marcinkowski, który kontynuował jeszcze karierę w szeregach Apatora Toruń i Śląska Świętochłowice, by w końcu po prawie 15. latach treningów ją zakończyć.